Góry
  • Turystyka piesza
  • Mapa wydawnictwa PTR Kartografia na podkładzie map WIG
  • Mapa wydawnictwa Compass. Wydanie III z 2005 roku.
Łemkowie i Łemkowszczyzna
  • Łemkowie
Obiekty i miejscowości
  • Miejscowości
  • Cmentarze wojenne
  • Cerkwie i kościoły
  • Tabela obiektów
Przyroda
  • Przyroda
Noclegi
  • Noclegi
  • Jak znaleźć nocleg?
  • Dodaj ofertę
Galerie zdjęć
  • Najlepsze zdjęcia
  • Panoramy sferyczne
  • Galerie tematyczne
  • Zdjęcia archiwalne
Informacje praktyczne
  • Przejścia graniczne
  • Komunikacja
  • Pogoda
Sport
  • Rower
  • Sporty zimowe
Portal beskid-niski.pl
  • Wyniki zakończonego konkursu
  • Księga gości
  • Subskrypcja
  • Linki
  • Mapa portalu

 

/ O ciekawych ludziach w Beskidzie Niskim / Stefan Romanyk - łyżkarz z Nowicy
 
Niniejszy tekst jest kolejnym z tekstów zawartych w publikacji wydanej z inicjatywy Stowarzyszenia "Pogranicza" z siedzibą w Ropie - "Rzemieślnicy Beskidu Niskiego"
Publikacja ma na celu promocję kultury ludowej Beskidu Niskiego. Stowarzyszenie "Pogranicza" chce przybliżyć i przekazać informacje o ludowych rzemieślnikach zachodniej Łemkowszczyzny oraz części Pogórza.
Przedstawiamy kamieniarza z Bartnego, łyżkarza z Nowicy, dziegciarzy z Bielanki, maziarzy z Łosia, kowali i konstruktora wiatraków z Ropy. Prezentacja nie wyczerpuje pełnej listy osób wykonujących ginące zawody, niemniej stanowi przyczynek do refleksji nad potrzebą chronienia ludowego rzemiosła przed zapomnieniem oraz wykorzystania tego dziedzictwa w tworzeniu lokalnego produktu turystycznego.
Większość zaprezentowanych osób nie ma następców w swym fachu, równocześnie osoby te są w starszym wieku, jest to więc "ostatni moment", aby udokumentować ich pracę i tajniki rzemiosł.
Prezentujemy współczesne fotografie rzemieślników oraz zapisy przeprowadzonych z nimi w sierpniu i wrześniu 2007 r. wywiadów. W publikowanych tekstach zachowane zostaly oryginalne wypowiedzi osób, które zostały przytoczone dosłownie.
W każdej z miejscowości, w których mieszkają rzemieślnicy, prowadzona jest działalność agroturystyczna. Osoby prowadzące bazę turystyczną nie wykorzystują jeszcze lokalnego rzemiosła jako atrakcji turystycznej. Chcemy, aby lektura zainicjowała takie zmiany a publikacja na stronie www.beskid-niski.pl promowała lokalne rzemiosło jako dodatkową atrakcję turystyczną.

Wywiady przeprowadził oraz zdjęcia wykonał: Tomasz Zając

ŁYŻKARZ - STEFAN ROMANYK
Mieszkaniec Nowicy - 65 lat

- Jak Pan nauczył się toczyć łyżki, od kogo?
- Od ojca, w wieku dorosłym zacząłem. Ojciec, Michał Romanyk, też był łyżkarzem.
- Ile lat robi Pan łyżki?
- 38 lat.
- Czy oprócz łyżek robi Pan coś z drewna?
- Nie.
- Czy długo trzeba uczyć się łyżkarstwa?
- Takiego, jak na tym sznurku to bardzo długo.
- A czy poza sznurkiem Pan robi łyżki?
- Na zwykłej tokarce? Tak.
- Od kiedy mieszkańcy Nowicy robią łyżki?
- Przed wojną dużo robiło.
- Ilu?
- Dużo, niektórzy i strugane robili.
- Gdzie się to sprzedawało?
- Brali przeważnie i sprzedawali na targach.
- Czy opłaciło się?
- Na owe czasy opłaciło się trochę, za to ludzie żyli.
- Co można było kupić za miesiąc toczenia łyżek? Czy to było tyle jak dzisiejsza wypłata?
- No była, była.
- Tak, jak teraz z tysiąc złotych?
- No nie bardzo. Ale dało się wyżyć, wtedy żywność była tańsza.
- Gdyby przyjechał tu ktoś z Warszawy i powiedział, że zamierza nauczyć się łyżkarstwa, jak długo musiałby się uczyć?
- To zależy, jaki zdolny.
- Czyli trzeba mieć talent. Czym się przejawia? Czy są to ręce, oczy, serce?
- Wszystko. Cierpliwość też musi być.
- Materiał?
- Jawor, buk może też być, ale już gorzej.
- Jawory jeszcze rosną w Nowicy?
- Mało.
- Gdzie się pozyskiwało drewno?
- Kiedyś przed wojną ludzie mieli lasy swoje, a teraz kupuje się w nadleśnictwie, jak jest ścinka jakaś, buka jest łatwiej kupić, bo jest go więcej.
- Czyli twarde drzewo. Jak się rozpoznaje, że buk czy jawor jest dobry na łyżki?
- No to musi być gładki, przede wszystkim sęków żeby nie było dużo.
- Mamy klocek jaworowy i co dalej? Jak długo trwało suszenie?
- Póki nie wyschnie, zależy, jaki on jest.
- Musi być poszczypany czy pocięty?
- Poszczypany musi być.
- Zabierając się do robienia łyżki trzeba mieć tokarkę sznurkową, co jeszcze?
- Trzeba mieć ryżec do wybierania tej komory, i nóż, i siekierkę.
- W sumie nie jest to chyba drogi warsztat pracy.
- Nie jest drogi tylko trudno wykonać.
- Ile jest jeszcze tokarek sznurkowych w Nowicy?
- Tu nie ma już.
- We wsi już nikt nie robi w ten sposób łyżek?
- Taką tokarką nie.
- Ktoś jeszcze umiałby?
- Może jeszcze Bazyli Michalak, ale on ma chyba 90 lat.
- On mieszka na Przysłopiu?
- On jeszcze by dał radę.
- Czyli ryżec, siekiera, tokarka, nóż, dłutko... Czy takie łyżki się upiększało?
- Nie, bo służyła do wyrabiania masła.
- Tylko i wyłącznie do tego?
- Można tą łyżką zamieszać i co innego.
- Kiedyś robiono masło w domu.
- Bardzo te łyżki się sprzedawały, trudno było narobić.
- Odbiorcami byli rolnicy, którzy hodowali krowy i sami robili masło.
- Tu nie było jakiegoś innego przychodu.
- Kupiec brał i sprzedawał po bazarach. Pewnie w Gorlicach?
- Wszędzie, w całej Polsce.
- I co, brali tak po 100 sztuk?
- Więcej, ile było.
- A teraz kupują łyżki?
- A teraz też jest popyt, ale na inne.
- Maszynowe?
- Bo na tych by nie zarobił.
- Przy tych to sama produkcja jest ciekawa.
- Że można zrobić, ale chcący zrobić, to taka ciężka praca.
- Czy są kontynuatorzy?
- Nie ma. Jeden tu chce się nauczyć, ale mówi, że w zimie.
- Miejscowy czy przyjezdny?
- On jest przyjezdny, ale buduje tu dom.
- Czyli zainteresowało go to...
- Tak, ja już mu mówiłem, żeby się uczył.
- Gdyby zorganizować jakieś warsztaty łyżkarskie, np. dla szkół. Osoby prowadzące gospodarstwa agroturystyczne nie interesują się? Nowica przecież wsią atrakcyjną turystycznie jest...
- Jest, no interesują się, ale to wszystko tak jakoś słabo.
- No a teraz jak Pan jeździ na pokazy w czasie imprez, sprzedają się łyżki?
- A tam kilka sprzedam.
- Ile trzeba drewna na jedną łyżkę?
- Trudno powiedzieć.
- Jak długo trwa zrobienie 1 łyżki?
- Nigdy nie liczyłem czasu.
- Ze 20 minut?
- Tak liczę, trzeba robić.
- Pan robi sprawnie, szybko, jest to rzemiosło niebezpieczne? Trzeba używać ostrych narzędzi...
- No to trzeba umieć trzymać nóż, jeden facet wziął nóż i od razu... Bo to ostre musi być.
- Gdzie takie narzędzia zdobyć?
- Ja nóż zrobiłem sam. No i dłuto myślę zrobić też sam, tylko materiał mi obiecał taki jeden gość, a ten ryżec to mam sprzed wojny, jeszcze od ojca.
- A dziadek robił łyżki?
- Też robił. Jeszcze kiedyś robili tutaj takie szufle.
- Czyli łopatki?
- Takie do cukru, bo kiedyś to nie było pakowanego cukru, tylko był w workach. Takie się robiło szufle ręcznie, to też ojciec robił.
- To było przed wojną czy po wojnie?
- Przed, a po wojnie jeszcze trochę, jeszcze tu do GS-u do Uścia, to pamiętam jak ludzie brali.
- Szufle robiło się na ręcznej tokarce?
- Ano nie, to było inaczej robione, to się nie toczyło, tylko strugało, wszystko ręczna robota, ale ten ryżec musiał być.
- Czy przyjąłby Pan kogoś na naukę?
- Jakby mi zapłacili to bym przyjął.
- Dużo by kosztowała nauka?
- To bym musiał się zastanowić.
- A czas, w tydzień zdolny uczeń pojmie?
- Nie.
- Potrzebny jest miesiąc?
- Ja nie robiłem jakiś czas, ale wiedziałem, z której strony się złapać, jak mnie zaprosili do Sącza, to tydzień trenowałem, żeby mi jakoś wyszło. Jak trzeba gdzieś pokazywać trzeba pracować szybko, sprawnie i tak żeby wyszła łyżka. Taki, co nigdy nie robił to w tydzień się nie nauczy. Tu trzeba mieć talent, ostre narzędzia są, można zrobić łyżkę do momentu, co wyrzyna się dołek, no i nie będzie uważał, to wyszczypie i już po łyżce.
- W Leszczynach robiono coś podobnego?
- Więcej rzeczy toczonych.
- Na tokarce sznurkowej?
- Nie, to już kieratem, koń ciągnął.
- Co robili mieszkańcy Leszczyn?
- Wałki do ciasta, tłuczki do ziemniaków i coś tam jeszcze.
- Robi ktoś tam jeszcze?
- Teraz nie mam kontaktów.
- Jak się handlowało łyżkami?
- Bezpośrednio handlem nie zajmowałem się nigdy. Na wóz konny i do plecaka brali, to przeważnie byli mieszkańcy Kunkowej i Leszczyn, mieli plecak, tragarz brali, łyżki oni też sami robili i nimi handlowali. W Nowicy głównie się robiło. Oni brali masowo, nawet końmi jechali tu za łyżkami, bo tu mieszkało dużo ludzi i wszyscy robili łyżki. Teraz też robią, ale nie tyle już. Ludziom po prostu nie bardzo opłaca się z tego utrzymać.
- Nie myślą prowadzący agroturystykę, aby zrobić pokazy wyrobu łyżek?
- Przychodzą turyści, no przychodzą, może się to rozkręci trochę, mam nadzieję.
- Teraz czysta woda i krajobraz nie wystarczy, aby ludzie przyjeżdżali...
- Byli, no pokazywałem niektórym w tamtym roku, w tym roku była grupa dzieci z Izb.
- Wycieczki szkolne przyjeżdżają?
- Nie.
- Edukacja regionalna dzieci często rozpoczyna się od razu w Krakowie. Teraz Pan jeździ na pokazy...
- W tamtym roku było kilka ludzi, w tym roku byłem na kilku pokazach w Bartnem, w Gorlicach, w Starym Sączu, w Radocynie.
- Jak ludzie oglądają Pana pracę, to co ich najbardziej interesuje?
- Jak siekierką obierać to nic, ale to toczenie, oni myślą, że naklejone jest coś na rączkę, ktoś jak nie widzi to myśli, że jest doklejona. No widział pan taką łyżkę, nie do odróżnienia jest.
Z nauczeniem kogoś to jest ciężka sprawa, nie sztuka, żeby ktoś sobie paluchy poucinał, musi być ktoś, kto ma jakieś pojęcie, kto siekierą władał, kto nie władał ten się nawet niech nie zabiera.
- Łyżkarstwo nie jest dla każdego.
- Toczyć tak, przy toczeniu to najwyżej sznurek przetnie.
- Jakby ktoś chciał się uczyć musiałby napisać oświadczenie, że ponosi odpowiedzialność...
- Ktoś sobie utnie palucha, to bardzo nieładnie wygląda. To na przykład dłubiąc dołek siekierą to można sobie zaciąć. Ja sobie zaciąłem za młodych lat, to nie jest takie proste. Jak ktoś jest bez nerwów, żeby nie miał tremy, rozluźnić się musi i pracować, na początku zrobi krzywe łyżki, one się z czasem wyprostują.
To nie jest proste rzemiosło.

beskid-niski.pl na Facebooku


 
2947

Komentarze: (1)Dodaj komentarz | Forum

Imię i nazwisko:
E-mail:
Tekst:
Suma liczb 5 i 3: (Anty-spam)
    ;

Jan Kowalski (zdaleka@wp.pl) - 2019-02-14 11:12:53
Ciekawy wywiad z artystą ludowym, uważam to samo że trzeba szanować rzemiosło naszych dziadów i ojców. Mój dziadek był podobnym rzemieślnikiem artystą, potrafił robić cuda z drewna wikliny sitowia skóry i z czego tam jeszcze nie bardzo pamiętam bo miałem kilka lat jak odszedł. Dziś kiedy wracam po pracy do domu przypomniałem sobie jego rzemiosło i a jakże postanowiłem że będę taki sma jak on. wziąłem narzędzia w ręce kawałek topoli i zrobiłem łyżkę. trwało to jakieś pól godziny wyszła nawet ładna. Dla wiadomości Pana redaktora i Pana artysty dziś dzięki Youtube i wrodzonemu talentowi wystarczy kilka dni by zrobić porządna łyżkę topoli brzozy leszczyny czy osiki. Nawet taki umysłowy mieszczuch jak ja może sobie bez problemu poradzić. Z moich łyżek i widelców cieszą się znajomi i rodzina oraz ja się cieszę z ich radości. Zgadzam się tylko w jednym z Panem Artystą z tego wyżyć się nie da niestety. Pozdrawiam serdecznie i oczywiście nie ustaję w staraniach by jak to mówi Pan artysta każda następna łyżka była coraz prostsza.
 

e-mail: bartek@beskid-niski.pl
Copyright © 2003 - 2016 Wadas & Górski & Wójcik
Wsparcie graficzne: e-production.pl
praca w Niemczech|prosenior24.pl
Miód
Idea Team
Tanie odżywki
Ogląda nas 17 osób
Logowanie