Góry
  • Turystyka piesza
  • Mapa wydawnictwa PTR Kartografia na podkładzie map WIG
  • Mapa wydawnictwa Compass. Wydanie III z 2005 roku.
Łemkowie i Łemkowszczyzna
  • Łemkowie
Obiekty i miejscowości
  • Miejscowości
  • Cmentarze wojenne
  • Cerkwie i kościoły
  • Tabela obiektów
Przyroda
  • Przyroda
Noclegi
  • Noclegi
  • Jak znaleźć nocleg?
  • Dodaj ofertę
Galerie zdjęć
  • Najlepsze zdjęcia
  • Panoramy sferyczne
  • Galerie tematyczne
  • Zdjęcia archiwalne
Informacje praktyczne
  • Przejścia graniczne
  • Komunikacja
  • Pogoda
Sport
  • Rower
  • Sporty zimowe
Portal beskid-niski.pl
  • Wyniki zakończonego konkursu
  • Księga gości
  • Subskrypcja
  • Linki
  • Mapa portalu

 

/ O ciekawych ludziach w Beskidzie Niskim / Roman Penkala - dziegciarz z Bielanki
 
Niniejszy tekst jest kolejnym z tekstów zawartych w publikacji wydanej z inicjatywy Stowarzyszenia "Pogranicza" z siedzibą w Ropie - "Rzemieślnicy Beskidu Niskiego"
Publikacja ma na celu promocję kultury ludowej Beskidu Niskiego. Stowarzyszenie "Pogranicza" chce przybliżyć i przekazać informacje o ludowych rzemieślnikach zachodniej Łemkowszczyzny oraz części Pogórza.
Przedstawiamy kamieniarza z Bartnego, łyżkarza z Nowicy, dziegciarzy z Bielanki, maziarzy z Łosia, kowali i konstruktora wiatraków z Ropy. Prezentacja nie wyczerpuje pełnej listy osób wykonujących ginące zawody, niemniej stanowi przyczynek do refleksji nad potrzebą chronienia ludowego rzemiosła przed zapomnieniem oraz wykorzystania tego dziedzictwa w tworzeniu lokalnego produktu turystycznego.
Większość zaprezentowanych osób nie ma następców w swym fachu, równocześnie osoby te są w starszym wieku, jest to więc "ostatni moment", aby udokumentować ich pracę i tajniki rzemiosł.
Prezentujemy współczesne fotografie rzemieślników oraz zapisy przeprowadzonych z nimi w sierpniu i wrześniu 2007 r. wywiadów. W publikowanych tekstach zachowane zostaly oryginalne wypowiedzi osób, które zostały przytoczone dosłownie.
W każdej z miejscowości, w których mieszkają rzemieślnicy, prowadzona jest działalność agroturystyczna. Osoby prowadzące bazę turystyczną nie wykorzystują jeszcze lokalnego rzemiosła jako atrakcji turystycznej. Chcemy, aby lektura zainicjowała takie zmiany a publikacja na stronie www.beskid-niski.pl promowała lokalne rzemiosło jako dodatkową atrakcję turystyczną.

Wywiady przeprowadził oraz zdjęcia wykonał: Tomasz Zając

DZIEGCIARZ - Roman Penkala
56 lat, mieszkaniec Bielanki

- Od kogo nauczył się Pan wypalać dziegieć?
- Dziecheć umiem wypalać, bo mi ojciec pokazał, on dawno palił.
- Jak miał na imię?
- Piotr.
- A dziadek też wypalał?
- Dziadek nie wiem, bo był w Ameryce. Tam pochowany. Ojciec przywieziony był jako dziecko z Ameryki. Matka go przywiozła, dziadek zginął w kopalni, robił tam. Zginął, no i moja babka wzięła dzieci i przyjechała do Polski. Takie małe były, nie pamiętały.
- Od kiedy Pan zajmuje się wypalaniem dziegciu?
- Wypalam od niedawna, jak ojciec mi to pokazał, może było to w latach siedemdziesiątych. Ojciec też nie handlował, tylko pokazał mi. Już z tego nie było zarobku, nie było potrzebne. Po wojnie robił go jeszcze Grzegorz Feciuch, dziadek Romana.
- Jak długo trzeba się było uczyć tego zajęcia?
- Trzeba zobaczyć jak to się robi i już, parę razy wypalić, żeby do wprawy dojść. Pierwszy raz to nie wyjdzie.
- Jak to nie wyjdzie?
- Bo albo źle dołek się zrobi, albo za wysoko rurę wstawi, albo nie dołoży darni i zapali się smolówka. Ciężko znaleźć materiał, trzeba szukać, jak jest drzewo zgnite, wywalony korzeń, drzewo leżące, bo takich sucharów to nie ma, albo jak pnie się w lesie znajdzie, takie ucięte, trzeba wykopać.
- Jak długo trwa wypalanie dziegciu?
- Zależy jaki kopiec, jak jest większy to dłużej, jak jest mniejszy to krócej.
- Najmniejsza ilość drewna potrzebna do wypalenia?
- Jak się da 2 koszyki szczap, to wypalanie trwa 3, 4 godziny. Jakby był dobry materiał to litra dziegciu z tego będzie. Trzeba trafić na leżące, na ciężkie, zgnite. Jak jest klocek ciężki, sosnowy to jest smolówka. Taki wywrot, nieraz zgniły, co by rękami rozebrał, a w środku jest dobre na smolówkę. Ręcznymi piłami rżnęli pilarze, byli dobrzy w Szymbarku, piła była dwumetrowa "moja - twoja", później były motorówki dwu-osobowe "dolmary".
- Mamy smolówkę, glinę, piec, no i co jeszcze jest potrzebne, może miska?
- Na co miska? Aha, naczynie, rondelek, cokolwiek, żeby ściekało, motyka musi też być, sztychówka, rurka, glina jak na cegły, darniówka, sianem albo słomą trzeba obłożyć.
- To jest spalanie bez ognia?
- Jakby ogień był, to nic z tego by nie było.
- Zarabiali ludzie na tym?
- W Bielance to taki był zarobek, żeby przeżyć, bo to biedna wieś.
- Jak rozprowadzano towar?
- Roznoszono na plecach. Pokazywałem ci to? Austriacka miarka, którą dziecheć się nalewało. Były też takie oblewane bańki, na dziecheć. Bańki noszono na drewnianych krosnach. Roman Feciuch mówił, że w Bielance w muzeum są bańki, że po dziadku to się zachowało. Krosna kołkami były zbijane. Miarka na 1/16 była litra, tu jest coś opisane, tylko nie widzę dobrze, co cyfr jest...
- A jak to było z czarami dziegciarzy?
- Ja z opowiadań wiem, że jak przychodzili do domu, gdzie się krowa nie doiła i dziegciarze chcieli, żeby gospodarz kupił towar, wtedy czarowali. Gospodarz żalił się, że krowa mu nie doi się, mleka umniejszyło, choroby ma, mleko się ciągnie. No to szli do stajni i odczarowywali.
- Dziegciarze odczarowywali?
- Taaak. Gada, że do rogów trzeba coś zawiercieć, to tamto. A jeszcze się wypytywali. Jak w jednym domu sprzedawał to pytał o sąsiada, no to sąsiad powiedział, jaki jest tamten sąsiad. Przyszedł do tamtego, to już mu opowiadał, jak jest u niego, a ten oczy wielkie: "skąd ty to wiesz, jak tyś nie stąd!".
- Jak daleko chodzili dziegciarze handlować?
- Dziegciarze bielańscy chodzili "na górale" do Zakopanego, do przemyskiego, do tarnowskiego, tacy co na nogach.
- Zdarzało się, że pojechali końmi?
- Zdarzało się, dwóch jeździło z Bielanki wozem, końmi. Oni sami wypalali, tak jak w Łosiu, tylko tam byli bogatsze, to był taki normalny wóz, budę malutką sobie zrobił z przodu.
- I do których lat handlowano dziegciem?
- Podobno jeszcze po wojnie coś niecoś, później zanikło, już to nie szło sprzedać.
- Na co dziegieć był stosowany?
- Dawniej to na choroby skórne, albo świerzb, albo wypryski takie skórne, albo liszaje, grzybica nóg, prawdopodobnie stosowali, jak rozcieńczyli spirytusem, to i na wrzody pomogło, no i dla bydła było.
- Ja Pan myśli skąd się wzięło palenie dziegciu, kto to wymyślił ten dziegieć w Bielance?
- A skąd ja mogę wiedzieć. Skąd to się wzięło ja nie wiem, ja już panu nie powiem. Sam choć kiedy się dziwię, kto to /.../ wymyślił.

beskid-niski.pl na Facebooku


 
2569

Komentarze: (0)Dodaj komentarz | Forum
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy.

Imię i nazwisko:
E-mail:
Tekst:
Suma liczb 9 i 9: (Anty-spam)
    ;


e-mail: bartek@beskid-niski.pl
Copyright © 2003 - 2016 Wadas & Górski & Wójcik
Wsparcie graficzne: e-production.pl
praca w Niemczech|prosenior24.pl
Miód
Idea Team
Tanie odżywki
Ogląda nas 37 osób
Logowanie