Góry
  • Turystyka piesza
  • Mapa wydawnictwa PTR Kartografia na podkładzie map WIG
  • Mapa wydawnictwa Compass. Wydanie III z 2005 roku.
Łemkowie i Łemkowszczyzna
  • Łemkowie
Obiekty i miejscowości
  • Miejscowości
  • Cmentarze wojenne
  • Cerkwie i kościoły
  • Tabela obiektów
Przyroda
  • Przyroda
Noclegi
  • Noclegi
  • Jak znaleźć nocleg?
  • Dodaj ofertę
Galerie zdjęć
  • Najlepsze zdjęcia
  • Panoramy sferyczne
  • Galerie tematyczne
  • Zdjęcia archiwalne
Informacje praktyczne
  • Przejścia graniczne
  • Komunikacja
  • Pogoda
Sport
  • Rower
  • Sporty zimowe
Portal beskid-niski.pl
  • Wyniki zakończonego konkursu
  • Księga gości
  • Subskrypcja
  • Linki
  • Mapa portalu

 

/ O ciekawych ludziach w Beskidzie Niskim / Franciszek Rówiński i Władysław Szymczyk - kowale z Ropy
 
Niniejszy tekst jest kolejnym z tekstów zawartych w publikacji wydanej z inicjatywy Stowarzyszenia "Pogranicza" z siedzibą w Ropie - "Rzemieślnicy Beskidu Niskiego"
Publikacja ma na celu promocję kultury ludowej Beskidu Niskiego. Stowarzyszenie "Pogranicza" chce przybliżyć i przekazać informacje o ludowych rzemieślnikach zachodniej Łemkowszczyzny oraz części Pogórza.
Przedstawiamy kamieniarza z Bartnego, łyżkarza z Nowicy, dziegciarzy z Bielanki, maziarzy z Łosia, kowali i konstruktora wiatraków z Ropy. Prezentacja nie wyczerpuje pełnej listy osób wykonujących ginące zawody, niemniej stanowi przyczynek do refleksji nad potrzebą chronienia ludowego rzemiosła przed zapomnieniem oraz wykorzystania tego dziedzictwa w tworzeniu lokalnego produktu turystycznego.
Większość zaprezentowanych osób nie ma następców w swym fachu, równocześnie osoby te są w starszym wieku, jest to więc "ostatni moment", aby udokumentować ich pracę i tajniki rzemiosł.
Prezentujemy współczesne fotografie rzemieślników oraz zapisy przeprowadzonych z nimi w sierpniu i wrześniu 2007 r. wywiadów. W publikowanych tekstach zachowane zostaly oryginalne wypowiedzi osób, które zostały przytoczone dosłownie.
W każdej z miejscowości, w których mieszkają rzemieślnicy, prowadzona jest działalność agroturystyczna. Osoby prowadzące bazę turystyczną nie wykorzystują jeszcze lokalnego rzemiosła jako atrakcji turystycznej. Chcemy, aby lektura zainicjowała takie zmiany a publikacja na stronie www.beskid-niski.pl promowała lokalne rzemiosło jako dodatkową atrakcję turystyczną.

Wywiady przeprowadził oraz zdjęcia wykonał: Tomasz Zając

KOWAL - FRANCISZEK RÓWIŃSKI
75 lat, mieszkaniec Ropy

- Od kiedy Pan zajmuje się kowalstwem?
- Jak do szkoły jeszcze chodziłem, to takie wozy małe dłubałem nauczycielkom, później robiliśmy duże wozy z ojcem. Postawiliśmy warsztat, piec, kupiliśmy miech, tam robiłem od 1948 roku. Miałem 18 lat i wozy kułem. Imię ojca Stanisław, był stelmachem, była gospodarka, konie, furmanił przed wojną. Ojciec był rolnikiem.
- Robienie wozów to było dodatkowe źródło dochodów?
- Przy rolnictwie wszystko się robiło. Tak jak ojciec robił, to mało który ze stelmachów, trzeba mieć doświadczenie. Jak strugałem przy ojcu szprychy, ośnikiem, trzeba do tego mieć dryg, złotówkę mi płacił od szprychy. Z ojcem my obydwa postawili kuźnię, troczkami się rżnęło. Łańcuchy robiłem, takie motyki robiłem, kuło się wozy. Tu mam grabki, co się siekło zboże, takie, co i też z ojcem robiłem, dawniej trzeba było umieć siec.
- Co robiliście jeszcze w kuźni?
- To co przyszło, tom robił, brony, wagi, orczyki. Robiłem capiny, służyły żeby drzewo ścięte w lesie podciągnąć, czy na wozie obrócić.
- Narzędzia kowala?
- Młotki, kowadło, gwintownica, kleszcze kowalskie są...
- A materiał?
- Żelazo, dawniej to na złomie się kupowało, resory, zgrzewało się, szwajsowało, od materiału dużo zależy, i od powietrza też, jak jest dobre powietrze to się dobrze zgrzewa. Kułem konie, na okolice ludzie przychodzili. W zimie kułem dwa, trzy konie w tygodniu. Konie kułem, teraz już nie daję rady. Jakie zabijaki były, zawsze u mnie kuli. Kiedyś handlarze koni ze Szymbarku do mnie przyjechali, ojciec i syn, okułem im konia, a ojciec mówi:
"- Zbieraj się pojedziesz z nami do gospody.
- Czemu?
- Na Kąclowej my byli, w Stróżach, na Białej i koń się nie dał okuć."

Do zwierząt trzeba mieć było podejście. Ja nawet byki kułem, jest to sztuka okuć byka, koń ma cięższe kopyta. Koń może być platfus, jest sztorcowy, każdego konia inaczej się kuje, trzeba mieć pojęcie i chęć do tego. Czasem dziennie przychodziło dwa, trzy, nawet pięć koni. Sąsiedzi furmanili, przyjeżdżali z Szymbarku, z Gródka, z Łosia konie kuć.
- Maziarze przychodzili?
- Ojciec jeszcze okuwał wasągi, robił maziarzom wozy.
- Dużo we wsi było kowali?
- Dawniej robiło dużo, teraz wszyscy prawie poumierali. Dawniej nie było zarobku, każdy się chwytał czego mógł.
- Jak długo trzeba się uczyć kowalstwa?
- Dawno terminowali trzy lata, ja poszedłem do ojca Szymczyka, trzy tygodnie byłem i już potem sam robiłem.
- Pomagał Pan przy wiatrakach?
- To ja im robiłem żelazo, paprzyce do kamieni, kosztowało to roboty.
- Co będzie w przyszłości? Ma Pan następcę?
- Nie mam.
- Jakie są cechy dobrego kowala?
- Musi być sprytny, w głowie to się ma, nie każdy może być kowalem, a mnie to szło...
Byli tu nawet Holendrzy, u mnie kupili jeden wóz. Robiłem też małe wózki, nawet Holendrzy chcieli kupić u mnie taki wózek. Ja miałem wóz wasążkowy, chcieli kupić, szwagier przyprowadził Holendrów, konie u mnie kuli, wóz kupili.
- Skąd się wzięli Holendrzy w Ropie?
- Przyjechali, chcieli się osiedlić.
- Kiedy to było?
- Przed tym ruchem, osiemdziesiąte lata. Oni potem pojechali do Przemyśla, kupili gospodarki.
Jak u mnie konia podkuli, to koń chodził póki podkowa się nie zdarła. W Ropie mieszkali pod Chełmem. Mówili, że mnie wezmą do Holandii, że tam bym zarobił.

KOWAL - WŁADYSŁAW SZYMCZYK
73 lat, mieszkaniec Ropy

- U kogo Pan nauczył się kowalstwa?
- Od ojca Józefa Szymczyka. Później chodziłem na kurs czeladniczy i mistrzowski.
- Pan jest mistrzem kowalstwa?
- Tak. Pracowałem w spółdzielni na etacie kowala, 18 lat. Po pracy w domu jeszcze było zajęcie.
- Od kiedy Pan pracował w kuźni?
- Od 3 klasy podstawówki. Ojciec mówi: "książki sobie połóż, będziesz pomagał". Mieliśmy miech, był taki okrągły, duży i trzeba było kijem kiwać, żeby powietrze wpływało do paleniska, musiałem też pobijać niedużym młotkiem.
- Jakie są narzędzia kowala?
- Kowadło, młotki, imadło, kleszcze.
- A materiał?
- Płaskowniki różne, blacha walcowana.
- Co Pan wykuwał najczęściej?
- Okuwaliśmy wozy, drewniane jeszcze były, robione przez kołodzieja.
- Był tu kołodziej w Ropie?
- Byli kołodzieje, był taki Deć, Matuszyk, były dobre kołodzieje. Kowal Rówiński uczył się u mojego ojca Józefa Szymczyka, który urodził się w 1894 roku, umarł w 1960, był ze starych kowali. Ojciec miał zdolności wielkie. Robił całe wozy, i kołodziejem, i kowalem był. To już zaginęło, ci co żyją wiedzą, były drewniane osie, robiono okuwane.
- Teraz jest jeszcze jakiś kołodziej?
- Nie ma teraz. My okuwali to wszystko, żeby wóz drewniany był dobry, nawet był jeszcze na drewnianych osiach.
- Podkuwał Pan konie?
- Kuliśmy konie, podkowy na lato były takie "na gryf", na zimę były "hacele".
Kułem motyki, siekiery, wszystko, co żelazne, lemiesze, pługi, nie było maszyn rolniczych, wszystko było na konie, nawet krowami robili, dwie krowy zaprzągali do jarzma. A w Ropie często zaprzęgali do jarzma krowy, nie każdy miał konia.
- Klienci skąd przychodzili?
- Z różnych wiosek.
- Z Łosia przychodzili maziarze?
- Wóz maziarski ojciec też kuł.
- Włodzimierz Rubicz wspominał o Panu.
- Ojciec trudnił się wasągami, to były takie wozy żelazne na osiach, wysokie były i tam były wysokie drabiny, beczki z fisztronem.
- Na jarmarki jeździł Pan do Gorlic?
- Tylko usługi na miejscu, żadne wyjazdy.
- Kto po Panu przejmie kowalstwo?
- Nikt nie chce.
- Czy teraz opłaci się być kowalem?
- Nie opłaci.
- Dlaczego?
- To jest ciężka praca, dziś młodzi nie chcą, mówią: "po co mam mordować się, bić w kowadło, jak sobie zarobię pieniądze gdzie indziej".
- Zaginie kowalstwo?
- Jest jeszcze kilku w Ropie, coś robią.
- Czy ozdabiał pan wyroby?
- Tak. Były wykonywane okucia konne. To jest okucie do wozu zrobione w 1972 roku.
Robiło się jeszcze niedawno wóz do wyjazdu, wygladał jak bryczka, drzewo malowało się na czerwono, okucia na czarno.
- Do jakich lat to był interes?
- Zdrowie mi nie pozwoliło kontynuować.
- Jakie umiejętności potrzebne są kandydatowi na kowala?
- Chęć, zapał musi mieć.
- Czy każdy może być kowalem?
- Nie każdy może być.
- Jak długo trzeba się uczyć się kowalstwa?
- Dosyć długo, zdolny szybciej, niezbyt zdolny 3 lata praktyki, żeby coś umieć. Dzisiaj to robimy dużo spawaniem, a kowale zgrzewali w ogniu, przy temperaturze topienia materiału. Siła musiała być. Póki będzie rolnictwo jakie takie, gdzie jest uprzemysłowione rolnictwo i maszyny są, kowali już nie potrzeba. Tu w Ropie musi być wykuty lemiesz, bo gleba jest ciężka. Często kułem lemiesze i motyki.
- Czy Pan pamięta robienie wiatraków przez Pana Józefa Jarosza?
- Niektóre żelastwa robiłem.
- Przy ilu wiatrakach ?
- To były lata powojenne, trudno powiedzieć.
- Czy kowalstwo może być atrakcją turystyczną?
- Kowalstwo przechodzi na zakłady przemysłowe, robią w nich odkuwki.
- A tradycyjne kowalstwo, gdyby kuźnię zrobić i wycieczki może obsługiwałby Pan, ma to sens?
- Nie wiem czy by chcieli słuchać, młodzież jest nowoczesna, oni się tylko podśmiechują z tego, mówią: to nieprawda.

beskid-niski.pl na Facebooku


 
2260

Komentarze: (0)Dodaj komentarz | Forum
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy.

Imię i nazwisko:
E-mail:
Tekst:
Suma liczb 0 i 0: (Anty-spam)
    ;


e-mail: bartek@beskid-niski.pl
Copyright © 2003 - 2016 Wadas & Górski & Wójcik
Wsparcie graficzne: e-production.pl
praca w Niemczech|prosenior24.pl
Miód
Idea Team
Tanie odżywki
Oglądają nas 24 osoby
Logowanie