Wątek ten, uśpiony od 2,5 roku, uznałem za najwłaściwszy na podzielenie się uwagami, refleksjami z przejścia przez osadę cygańską w Cigelce w drodze na Busov. Relacji takich na forum, rozrzuconych w różnych wątkach, a także na innych forach jest sporo. Postaram się nie powtarzać, jedynie dorzucić coś nowego od siebie. A więc 05.10 2013r. schodząc od granicy do centrum Cigelki minął nas jadąc do góry, a za chwilę w dół policyjny samochód. Gdy dochodziliśmy do osady romskiej, zauważyliśmy, że stoi on przy pierwszym wjeździe, oddalony od drogi o ok. 10-15m, otoczony wianuszkiem miejscowych w różnym wieku. Grzecznie wymieniliśmy pozdrowienia i spokojnie minęliśmy ich. Żona maja zadowolona, że obędzie się bez bezpośredniego, *** spotkania, ja zaś trochę zawiedziony, bo jak to: być w Rzymie i papieża nie widzieć (zachowując odpowiedni stosunek i szacunek w porównaniu), albo przy wymianie wrażeń z wejścia na Busov z innym miłośnikiem BN, na zapytanie: jak przeżyłeś atak cyganów w Cigelce, odpowiedziałbym: ataku nie było. Czułbym się jakoś dziwnie malutki, nieswojo. Ale gdy opuściliśmy pole widzenia stróży prawa, zaczęło się. Z ostatnich podwórek wysypała się gromada cyganiątek. Byliśmy na to przygotowani,ale pojedynczymi cukierkami nie zadowolili się. Gdy zaczęli z kilku stron ciągnąć za kieszenie plecaka, Danusia bardzo, bardzo głośno i stanowczo, że chyba słychać było w drugim końcu osady, albo i dalej, krzyknęła: CISZA!!! Stadko zamarło, stop-klatka! Tego nie mieliśmy w scenariuszu, a więc potwierdziło się, ze w BN można podczas wędrówek improwizować. Zapytała: który najstarszy? Jeden podniósł rękę; Podzielisz na wszystkich? Potwierdził. Dostał torebkę, ok. 20dkg cukierków, a my odeszliśmy dalej. Tylko dwójka, chyba najmniejszych, w krótkich rękawkach (temp. ok.3-4 stopnie) szła grzecznie za nami próbując prosić i tłumaczyć coś w sensie: on nas nie lubi, on mam nie da. Gdy uznaliśmy, że odległość od osady jest bezpieczna, otrzymali z żelaznej rezerwy po lepszym cukierku. Wówczas zawrócili. Z perspektywy czasu zastanawiam się, czy takie dobroduszne zachowanie było właściwe wobec tych dwojga maluszków, czy nie będą tego sposobu powtarzać przy następnych spotkaniach. A może już ten sposób praktykowali wcześniej, a teraz go powtórzyli? My ich taktyką, a oni nas strategią. Wspaniale jest w górach, nie zawsze schematycznie. Wrażenia, te bardziej turystyczne, z dalszej drogi opiszę w wątku "Z Wysowej na Busov- pytanie" , tam bardziej pasują. Reasumując:Osadę cygańską można ominąć na kilka sposobów. Opisane to już było przez innych. Każdą górę można zdobyć różnymi drogami, łatwiejszymi, trudniejszymi, czy o trudnościach nietypowych, jak w tym przypadku. Uważam jednak, że każdy szanujący się miłośnik BN powinien przynajmniej raz w życiu wejść na Busov przez osadę cygańską, poznać tą górę z innej perspektywy, mieć pełniejsze poznanie. Później można wchodzić i schodzić dowolnie. Jedną z dróg, której opisu na forum nie znalazłem, a jest opisów sporo, przedstawię w wątku wskazanym parę wersów wyżej. task.
|