W ramach rozruszania forum, które zaczął HM w wątkach
1,
2 czy
3 a które miały (IMHO) bezpośredni związek z syfem na FB na grupie BN (nie mylić ze stroną FB SBBN) wrzucę parę zdjęć z ostatniej wycieczki po BN - i wciąż mam nadzieję ,że inni użytkownicy ruszą się, by to forum nie było uznawane za martwe, co niektórzy nam zarzucają.
Ostatni weekend przeznaczyłem na obiecywane od dwóch lat pokazanie kolegom z pracy, co ja takiego widzę w BN, że wciąż mnie do niego ciągnie.
Trasa była wybrana jako łatwa, przynajmniej odległościowo - mogę zdradzić, że całość zamknęła się wg GPS-a w 15km.
Po zaparkowaniu koło cmentarza 82 udaliśmy się za zielonym szlakiem w kierunku Łysuli. Już ten odcinek pozwalał zweryfikować wodoodpornośc różnych rodzajów obuwia jak również skuteczność metod impregnacji - no nie powiem, żeby mnie to nie podniosło na duchu
Po wejściu w las pierwszy odpoczynek, później przekonałem towarzystwo do pokonania ok. 1500m (w poziomie!!!) by zalegnąć na następny odpoczynek przy okopach z WW zlokalizowanych w okolicach Łysuli za pomocą serwisu, o jakim wzmiankował HM w linku 3:
I rzeczywiście - okopy zachowane w dobrym stanie, nawet zaleźliśmy naboje karabinowe, których to nie omieszkaliśmy zneutralizwać ...
Dalej wzdłuż okopów, nieznanej intencji krzyż pod Łysulą i wbijamy się w las na Zagórze. Początkowo na przełaj, później trafiamy na drogę leśną i to właśnie wzdłuż niej znajdujemy "las kanii" - takiej ilości jeszcze nie widziałem - nawet zasypiając miałem je przed oczami. Staramy się je ignorować ze względu na pozostałą część trasy ale tak długo się nie da. Ulegamy i ładujemy do tego, co kto ma, mając na uwadze pozostające przed nami ponad 8km wcale niełatwej trasy. Ba, zaczynamy nawet wybrzydzać i zbierać tylko w pełni rozwinięte, płaskie kapelusze jako lepiej układające się do patelni, pomijając zupełnie kuliste, nierozwinięte okazy- zemściło się to na nas okrutnie...
W końcu cm. 80, trochę próbuję opowiadać o historii, ale przynudzam pewnie bo towarzystwo a nawet pies przysypiają. By ich rozruszać następny odcinek postanawiam pokonac na krechę w kierunku 79-ki. Po pokonaniu 3 jarów (w sumie zawiodłem się - za łatwe były) i obejściu siatki lesnej doszliśmy do cmentarza. Stamtąd zejście do drogi, jeszcze z psem schodzę do Sękówki aby uzupełnił wodę (mocno naftą śmierdziała) i muszę cofać moje towarzystwo, bo za daleko poleźli. Wyskrobaliśmy się pod 78-kę, miałem nadzieję, że choć trochę odczuli trudy, jakie podczas ataku w 1915r mieli żołnierze...
Dalej przez Kraczonkę koło pięknie umiejscowionego krzyża próbowaliśmy przejść drogami oznaczonym na mapie w kierunku Męciny. Przejść się w sumie dało, choć drogi z mapy tylko połowicznie udało się odnaleźć.
Ale radość kolegów możliwości uzupełnienia płynów w sklepie w Męcinie - nie do opisania
A po przyjeździe do domu okazało się, że zbieranie tylko rozwiniętych kanii zaskutkowała wywaleniem prawie całego zbioru - ledwie 2 małe sztuki okazały się nierobaczywe (tzn. robaczywe na tyle mało, że małżonka nie zobaczyła
)
Zdjęcia