22-24 Sprzątanie cmentarzy wojennych.22.06 piątek:Pomimo obietnic Kreta cały piatek deszczowy.
Jedziemy uzbrojeni w sprzęt i narzędzia dla plutonu ludzi.
Skład się przekręcił w środę wieczorem. Za Panie misieli jechać koledzy z zaciągu.
W Gładyszowie przepakowanie sprzętu, pozostawienie przyczepy i jazda.
49 - Blechnarka. Nie tknięty kosą od trzech lat. Urosły drzewka wysokości ok 1,2m.
Niestety bezwartościowe. Jakby było coś iglastego to może by lepiej zostawić i zalesić żeby
nie było tej dżungli.
Prawy dolny róg zarośnięty jakimiś prętami żelaznymii nic się tego nie ima.
Wykoszona połowa cmentarza, reszcie kosiarki nie dały rady.
Jedno ramię małego krzyża leży zgnite na ziemi. To smutne bo mam kilka oryginalnych krzyży które przetrwały
w lepszym stanie prawie sto lat.
Kolegę wysłałem z reklamówką i szkicem w ręce po prawdziwki a sam pojechałem dalej w górę i zaatakowałem
Wysotę od wschodu.
Wyjazd na sam szczyt jest całkiem przyzwoity. Tam żółtka zostawiłem i w dół do cmentarza.
Choć topograficznie przygotowałem się dość dobrze, to mi trochę zeszło.
Jak przemokłem całkowicie to mi było super bo już nie mogło być gorzej.
Powrót do Blechnarki po kolegów i prawdziwki (16 duzych).
Powrót do Gładyszowa i do wieczora suszenie szmat i prawdziwki smażone na maśle z cebulą - pycha.
23.06 sobota:Pobudka wczesnym rankiem.
Wykoszenie cm, nr. 55 i zawieszenie na szczycie dużej flagi.
To dla Prezesa stadniny i wójta bo od dwóch lat nie mogą się spotkać i porozmawiać o odsłonieciu cmentarza.
Obaj chcą lecz im jakoś nie wychodzi.
Następne 61 Wirchne i tylko rekonesans z obcięciem gałęzi wiszących nad drogą. wcześniejszy zabieg jednak coś dał.
Powrót do bazy z nadzieją że ktoś na nas czeka..
Niestety pusto.
Uzupełniłem skład o dwóch miejscowych ochotników i na Rotundę.
Po drodze oczywiście zgodnie z obietnicą zboczylismy do Skwirtnego z kosiarkami, widłami, grabiami.
Cicho, głucho, smutno. Nikt nie widział, nikt nie słyszał.
Zawracamy i na górę.
W bazie namiotowej nieplanowane posiłki. Marta, Darek i Andrzej.
Chcą na górę i są specjalistami od prac na wysokościach.
Jesteśmy uratowani!
Na górę żółtek jakoś się wyspinał tylko dzięki temu że najbardziej strome podjazdy są kamieniste, bo reszta to tylko woda.
Na szczycie w pozycji Jezusa Frasobliwego siedzi Darek Z.
Tak od godzinki na nas czekał.
Na cmentarzu koszenie i flaga na maszt. Tym razem dla Pana Wojewody w dziesiątą rocznicę rozpoczęcia remontu.
Jak tak dalej pójdzie to drzewo na pozostałe dwie wieże zgnije na szczycie.
Bez poznanej na dole trójki flaga by nie zawisła. Nie obyło się też bez zjazdu do Gładyszowa i przerobienia konstrukcji pod flagę.
Po robocie zjazd w dół i odwiedziny cm, 48.
Mozolne mieszanie błota na łące ale jakoś się udało.
Byle do lasu a tam zbawienne kamienie.
Na nowych znajomych cmentarz robi wrażenie ale jeszcze większe na trójce Gładyszowian którzy na tych cmentarzach są pierwszy raz w życiu.
Jakoś nie miałem sumienia żeby proponować koszenie więc wsiadamy i płyniemy w dół.
Pod bazą namiotową pożegnanie z Darkiem Z. /DZIĘKI/ i z nowymi znajomymi do Gładyszowa żeby się odstresować po nerwowym dniu.
Tu muszę wspomnieć że drogę na cm, 48 od pięciu lat mam na stanie i każdą robotę zaczynam od kopania spustów wody i koszenia.
Każdego roku proszę gminę żeby to za mnie zrobiła - bez skutku.
24.06 niedziela:Wstało się nam jakoś późno. To pewnie zasługa zdrowego górskiego powietrza
Pożegnanie z gospodarzami i poznanymi alpinistami.
Później Zdynia, Radocyna, obejrzenie roboty Szymona i Spółki w Długim, Krępna, Żmigród i skrótami w kierunku Tarnowa.
Plan nie został wykonany bo dużo czasu zajmowało nam przewalanie stosów sprzętu przywiezionego dla potencjalnych współuczestników.
Nic to - poznałem realia i teraz będę mądrzejszy.
Jednak nie warto marzyć.