śmieję się, bo zaskoczony jestem tym, ze barszcz nie na wywarze, pewnie podobnie 'się zaskoczyłem', jak niektórzy dowiadujący się o mojej rodzinnej tradycji.
Zachęcony, liczyłem na to, że spróbuję postnego barszczu wczoraj u bratowej (je bezmięsne dania), ale niestety dodała rosołu, bo grzybów miała za mało z powodu wyjątkowego nieurodzaju w tym roku.
A barszcz na wywarze z wołowiny z kiszonymi dwa tygodnie burakami i uszkami z mięsem, jest moją ulubioną potrawa wigilijna i ulubioną w ogóle.
Rozmawiałem w święta o kulinarnych (i nie tylko kulinarnych) tradycjach i tak;
jeśli spytać osoby, które używają mięsa jako składnik farszu w gołąbkach (nie mówiąc o osobach, które używają mięsnych wywarów, lub tylko cebulę usmażą na smalcu), czy jedzą mięso w Wigilię, to odpowiedzą że: absolutnie nie!
A u mnie, np. wigilijny żur, choć na mięsnym wywarze, też nazywamy postnym, bo w Wigilię wyjątkowo jest bez boczku i kiełbasy,
tak więc to mięso jest jakby przemycane do, generalnie postnych, potraw wigilijnych, to takie naciąganie ogólnej tradycji bezmięsnej Wigilii.
No i u mnie też, obowiązuje post w Wigilię, nie ma mowy np. o plasterku szynki na śniadanie,
a inne potrawy wigilijne są typowo postno-tradycyjne: pierogi z kapustą, groch z kapustą, kluski z makiem, czasem kutia, kompot z suszek. Nie jemy ryb.
Myślę więc, że lepiej mówić, iż używamy mięsa do przyrządzania potraw wigilijnych, niż, że jemy mięso w Wigilię.
Ciekawią mnie takie lokalne tradycje, obyczaje, przesądy. Lubię je i hołubię, nawet jeśli, albo zwłaszcza, jeśli dotyczą jednej rodziny.
Bratowa np. mieszkała między rodzinami rusińskimi (Rusini jedzą czysto postne potrawy, takie jak nasze) i mają tam np. taki obyczaj, że przez całą ucztę wigilijną trzeba trzymać w ręce łyżkę, żeby kręgosłup mieć zdrowy, dodatkowo robią sobie nawzajem na plecach, mocno, znak krzyża łyżką- brrr, zaznałem
Przypuszczam, że rodzinne tradycje używania mięsa do przyrządzania potraw wigilijnych, zamierają, bo presja większości, nietolerancja,
poza tym, w mieszanym mięsnie małżeństwie, łatwiej jednemu zrezygnować z mięsa, niż drugiemu zacząć je jeść.
Ale dowiedziałem się, z drugiej strony, że wiele rodzin, mimo ich postnej tradycji, zaczyna używać mięsa, bo wygodniej
i jedzą nawet uszka z mięsem jak ja (ale u mnie tradycja z dziada pradziada i z baby prababy) - też niedobrze.
Zastanawiam się skąd się mógł wziąć u nas ten 'mięsny proceder', Lucyna wspomniała o Niemcach, współcześni Niemcy regularnie jedzą mięso w Wigilię, a nazwiska niektórych moich przodków (jak każdego w regionie) brzmią głuchoniemiecko,
więc może to Głuchoniemcy by mięso przemycili? Nie wiem, to tylko domysły.