Łemkowska nazwa podzieliła wioskę
- Jeszcze nie doszłam do siebie. Tyle lat mieszkamy razem, nie podejrzewałam, że Polacy mogą mieć coś przeciwko łemkowskiej nazwie naszej wioski - mówi Stefania Trochanowska z podgorlickiej Bielanki.
Mieszkańcy niewielkiej wioski w Beskidzie Niskim zebrali się w niedzielę na zebraniu, aby zaopiniować wprowadzenie dwujęzycznej nazwy Bielanki na tablicach informacyjnych. Wniosek taki do rady gminy Gorlice złożyła w zeszłym roku Łemkowska Młodzieżowa Organizacja "Czucha". Podobne pisma skierowano też do trzech sąsiednich gmin, gdzie mieszka ponad 20 proc. Łemków. - Powrót do historycznych nazw na Łemkowszczyźnie byłby symbolicznym gestem w 60. rocznicę akcji "Wisła". Pozwoliłby też na lepszą promocję regionu - przekonywała Helena Duć z Czuchy.
Bielanka jako pierwsza przeprowadziła formalnie społeczne konsultacje. Bez zgody większości głosujących mieszkańców rada gminy nie może bowiem wystąpić do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji o dodanie starej nazwy w cyrylicy (Bilanka). Zainteresowanie przerosło oczekiwania organizatorów. Prawie setka osób z trudem pomieściła się w miejscowej remizie. Wynik zaskoczył wszystkich. Ledwie jednym głosem (32 do 31) przeszedł łemkowski wniosek.
- Konfliktów narodowościowych na co dzień nie ma. Kiedy jednak trzeba się wypowiedzieć, to wychodzą, niestety, podziały - przyznaje sołtys Julian Niecio, z urodzenia Łemk. Głosowanie w remizie było tajne, ale nie ma wątpliwości: za opowiedzieli się głównie Łemkowie, przeciw byli Polacy.
- Przeciwnicy nie mieli argumentów, może trochę złośliwości - uważa sołtys. Bielanka - przypomina - przez wieki była całkowicie łemkowska. Dziś też, mimo wysiedleń w akcji "Wisła", większość mieszkańców stanowią Łemkowie. - Nazwa w cyrylicy nie powinna nikogo dziwić. To może być nasz atut. Ludzie choćby z ciekawości zatrzymają się po drodze, a i pieniądze z Unii łatwiej się znajdą na dwujęzyczną wioskę - dodaje sołtys.
Żalu do sąsiadów nie kryją inni Łemkowie. Niektórzy podejrzewają, że nieprzypadkowo kilka dni przed spotkaniem w remizie ktoś zniszczył tablicę z nazwą "Bilanka" w ogrodzie znanego łemkowskiego etnografa Pawła Stefanowskiego. Przypominają, że na Słowacji od dawna stoją dwujęzyczne nazwy miejscowości, gdzie mieszkają Łemkowie-Rusini i nikomu to nie przeszkadza.
- Wstydzą się łemkowskiej nazwy naszej wioski, ale nie wstydzą się modlić w naszej cerkwi, która służy także katolikom. Tam ich jakoś nazwy w cyrylicy nie rażą - narzeka Stefania Trochanowska, żona Jarosława Trochanowskiego, twórcy miejscowego zespołu Łemkowyna.
Polacy niechętnie komentują sytuację. Część zamierza zwrócić się do władz gminy, aby nie poparła łemkowskiego wniosku. Przekonują, że w ich gminie nie mieszka 20 proc. Łemków, jak wymagają przepisy. - Nasza wieś ma już nazwę, nie trzeba drugiej. Ludzie nie chcą, żeby na ich dzieci wołano "Rusini" - wyjaśnia sprzeciw Piotr Przybylski z rady sołeckiej Bielanki. - Tyle lat mieliśmy spokój, to przyjechali jacyś studenci łemkowscy z Krakowa, podzielili ludzi i narobili dziadostwa - denerwuje się starszy mężczyzna z miejscowego sklepu.
Przewodniczący rady gminy Aleksander Kalisz nie komentuje sytuacji w Bielance. Na 25 lutego zwołał sesję rady, aby omówić wyniki konsultacji. - Nie wiem, jak potoczą się obrady - odpowiada na pytanie, czy radni przegłosują wniosek o dodanie łemkowskiej nazwy wioski.
Ireneusz Dańko
Źródło: Gazeta Wyborcza Kraków
http://miasta.gazeta.pl/krakow/1,35798,4940671.html