Hej
A kilka lata temu bo w roku 1984...rodzice zabrali dzieci -w tym paszczaka, i ruszyli na urlop bolidem Zastava 750. Potem odkryłem, że po zdobyciu Przeł.Hałbowskiej (pamiętam serpentyny za Kątami, przystanek PKS na "górce" i to, że wiele ówczesnych wozów miało tam problemy, nasz, chłodzony cieczą, żadnych
) wylądowaliśmy w ośrodku Gamrat-Erg w Krempnej. Z tego co pamiętam były to super wakacje, na miejscu utworzyła się grupka odkrywcza złożona z urzędujących na wczasowisku rówieśników, penetrowaliśmy okolice Wisłoki,szczególnie te dzikie,powyżej zalewu, rejon w stronę Żydowskiego, rejon cerkwi itd.
Pierwszy raz miałem tam okazję zobaczyć bociana czarnego. Cerkiew też była czymś innym, na Śląsku raczej niespotykanym.
Ale najbardziej utkwiło w pamięci odkrycie cmentarza wojennego nr 6, gdzieś podsłuchaliśmy, że coś takiego jest we wsi i mniej wiecej w którą stronę
Zdobyliśmy wzgórze od południa, pokonując rzekę, kilka 'elektrycznych pastuchów', myląc dzikie zwierzęta=krowy czy coś
, dalej przez nieprzebyty las, totalnie zakrzaczony jeżynami i malinami dotarliśmy na szczyt gdzie istotnie był kompletnie zarośnięty cmentarz, stare, zniszczone drewniane krzyże z emaliowanymi tabliczkami...obcojęzyczne nazwiska podnosiły ważność znaleziska. Był to wielki, letni sukces jak na nasz wiek, brak map, brak ścieżek, brak wsparcia dorosłych, brak czegokolwiek...dopisywała głównie ciekawość
I tak to wyglądały początki, od tamtego czasu wracałem w Beskid wiele razy, wracam z przyjemnością i mam nadzieję, że zawsze tak będzie
Przepraszam za powyższe, przydługie dzieło i pozdrawiam,
paszczak