Nie tak dawno temu przylazłem do Barwinka ok. 10 rano, wchodzę do knajpy mieszczącej się w szeroko pojętym kompleksie budynków po dawnym przejściu granicznym (nie pamiętam nazwy; po zachodniej stronie drogi, zielony dach, obok duży parking) i pytam, czy dostanę o tej osobliwej porze schabowego z ziemniakami i kapustą. Głodny coś byłem, a konserw i suchej kiełbasy miałem dość. Dostałem bez problemu, porcja dobra, spora i niedroga. Otwarte 24/7. Kierowcy tirów narzucają godny standard
Tzw. 'Hotel Leśny' (czy jak mu tam) w Radocynie jest miejscem obiadowym nadal godnym polecenia.
Ofertę kulinarną znacznie poszerzył bufet stajenny w Regetowie. Przyzwoita Średnia Krajowa.
'Gościnna Chata' we Wysowej, po monstrualnej rozbudowie, powoli acz nieubłagalnie winduje ceny. Mówię synom - chłopaki, trochę tu drogo mają... Na co mały, przeliczywszy na funty: - tata, ale to i tak będzie gdzieś jedna czwarta tego, co w Millerze i Carterze. Zatem to kwestia optyki. Wieszczę zresztą wysowskim knajpom marny koniec - miejscowość nawet w środku tzw. sezonu jest pustawa, a inwestorzy chyba przeinwestowali. Co ciekawe, ktoś zaczyna nawet remontować byłą 'Beskidzką', która dzielnie trwała po połowę lat 90' jako żywy skansen geesowskiej gastronomii, począwszy od menu, a skończywszy na zachowaniu i aparycji personelu. W tzw. Dziurnówce moja noga nie postanie, krucafuks.
Schronisko 'Hajstra': nie nocowałem, bo miałem namiot, ale jadłem. OK.
Z osobliwości kulinarnych Beskidu Niskiego można na pewno wymienić brak jakiejkolwiek knajpy w Jaśliskach (jeśli jest, to starannie schowana). Miejscowi siedzą i konsumują na tzw. ławeczce, jak Solejuk i kompani. Nie pozostało mi nic innego, jak się do nich przyłączyć, by przyjąć posiłek w płynie, dobrze mi się potem szło na azymut do Zyndranowej. A ponoć przed wojną były w Jaśliskach cztery czy trzy żydowskie karczmy...