Nie lubię "strzelaczy" zwanych niesłusznie - wedle mnie - myśliwymi. Dla mnie myśliwy to ktoś kto zabija, żeby przetrwać, ale to przeszłość... ten czas minął po prostu... w tym co pisze Humanitas - jest może sens, co nadal nie uspokaja mojej niechęci, a ta wynika z faktu, że - korzystając ze stereotypu - każdy pan z fuzją budzi we mnie odrazę, poza Dersu Uzała. Niemniej, Twoje Lucyno wyobrażenie o przyrodzie, zdaje się nie przystawać do rzeczywistości, czemu dał wyraz HM... jest po prostu naiwne... wybacz... tak dalece zmieniliśmy tzw. ekosystem, że przekonanie czy wiarę w to, że zwierzęta tego nie zauważyły trudno inaczej określić. Być może konsekwencją tego jest konieczność dbania o zachowanie jakiejś równowagi, szkoda, że tak niejasno określonej i naginanej i to jest - wedle mnie - największy problem, takoż zwykłe, ordynarne kłusownictwo, zabijactwo dla zysku czy przyjemności. Jeśli nie to może opuśćmy tereny BN, a może całą planetę. Jeszcze inaczej: stop turystyce, stop zabudowie, stop wycince, stop drogom, stop szlakom, stop jakiejkolwiek ingerencji na terenie, który wystarczyłby jakiejś populacji drapieżników i roślinożerców funkcjonować (do jednych i drugich należy człowiek, co nie?), tylko skąd niby człowiek ma wiedzieć jaka to przestrzeń? No to po co w końcu jest taki PN? Żeby na jego terenie ciąć i strzelać? Ja to nie wiem, co takiego jeleń strasznego może zrobić człowiekowi... zeżre go? W rykowisko lepiej się nie pchać, to wiem... Wilki spotkałem, chodząc regularnie po górach od 1982 roku, trzy razy, nie wiem kto bardziej się bał i szybciej umykał... innymi słowy nie czuje się zagrożony, ba, wolałbym powrotu do czasów kiedy było inaczej i zależność, dziś nie dostrzegana, między człowiekiem, też zwierzęciem, a przyrodą była klarowniejsza. Nie pochwalam tego co się dzieje w tej materii i tu przykład: podczas wykopalisk w Uluczu w tym roku, pojawił się tam pan ubrany w "ciapki", pracownik Nadleśnictwa Dynów, i z zadowoleniem na twarzy oznajmił: ta ambona nowa to moja jest, poprzednią mi spalili, ale wiecie, to jest tak, rzucam jabłka, dziki przychodzą i jedzą je i za to muszą oddać swojego kolegę/żankę..."... czy ten kretyn nie zdaje sobie sprawy z tego, że dziki poradziłyby sobie? że swoją "dobroczynnością" uzasadnia swoją ochotę do strzelania, a nie jakąś konieczność? Jeśli tacy ludzie stoją na straży ochrony przyrody to chyba pomyliło im się wyzyskiwanie przyrody z jej ochroną. Ja tam bym sadził jodeł tyle, żeby starczyło dla jeleni... a krów, owiec i innej chudoby pilnował po prostu...
_________________ Magurycz jest światem, credo quia absurdum.
|