Chyba dwie godziny zajęło mi przeczytanie, a raczej przejrzenie tego wątku, który dzisiaj ożył. Dużo chciałbym powiedzieć, ograniczę się, ale i tak trochę to zajmie miejsca i czasu. Wstępnie: przypuszczam, że beskidek (aktywny na forum od18.01.2006 do 03.11.2010), to ta sama osoba co -beskidek-, (na forum od 23.11.2010). Tak sądzę po postach w tym wątku i w wątku "Dlaczego w Beskid Niski?", w którym odpowiedział mi podobnym językiem, używając podobnych argumentów. trzymał jasną, wyraźną linię. Jeżeli jest inaczej, to przepraszam. Jest -beskidek- na forum obok Ariano największym zwolennikiem rajdów, w tym tego w BN. Ja trzymam stronę, uznając za uzasadnione argumenty, przeciwników rajdów. Dla mnie BN atrakcyjny jest przez swoją małą atrakcyjność dla większości, przeciętniaka - ktokolwiek kryłby się pod tym określeniem. Niech BN zostanie mało atrakcyjny, niech nie będzie na topie jakichkolwiek list, rankingów itp. Przykro mi, że swoją postawą, swoją obecnością nie poprawiam bytu mieszkańcom regionu, że nie organizuję rajdów, masowych imprez, czy innych dochodowych zbiorowisk. Kilka osób poprowadziłem w BN, kilka z nich zaraziło się tym regionem, jednak moje pobyty w BN nikomu kasy nie nabijają (chociaż trochę grosza tu zostawiam), ale i nie szkodzą. Wiem, że wielu miejscowych ma odmienne zapatrywania na turystykę, propagowanie regionu, ma inne wizje rozwoju ziem na, których przyszło im mieszkać. Ja -beskidkowi- we wspomnianym wyżej wątku odpowiedziałem : jak chcesz mieć wszędzie blisko i gwarno, to przenieś się do dużego agromelu. Co do samych rajdów. Organizacja ich wymaga jeszcze dużo pracy. Nikomu ze zwolenników rajdów nie muszę tłumaczyć, jak obszerna jest cała otoczka takiej imprezy. Nie będę rozpisywał się o wielu potknięciach w samych rajdach, bądź w przygotowaniach do nich, bo zarówno zwolennicy, jak i przeciwnicy znają takie. Opiszę jedno z moich wielu spotkań z rajdowym światem. Żeby nie być przez zwolenników rajdów posądzonym o zmyślanie podam szczegóły możliwe do sprawdzenia. Dzień:03 luty 2006r.(sprawdziłem w swoich notatkach). Miejsce: Góry Stołowe, a dokładniej Machowska Droga pomiędzy Ostrą Górą, a Karłowem, droga, którą biegnie szlak turystyczny. Pełnia zimy, wzdłuż z grubsza odśnieżonej białej, górskiej, wąskiej drogi, zaspy na 1,5m, słyszymy wycie, coraz bliżej i głośniej, i po chwili zza zakrętu wypada pierwszy samochód, my w zaspy. Za chwilę drugi - my w zaspy. Za kilka minut trzeci my nura w zaspy, a że było stromo, to turlanie poniosło znacznie niżej. Po chyba szóstym nadjechał prawie podobnym tempem samochód nie rajdowy (Dostali cynk, że ktoś im przeszkadza w imprezie). Organizator. Zatrzymał się koło nas. -Co wy tu k...a robicie, nie widzicie co tu się odbywa? -Nie, co? Przecież idziemy drogą publiczną, i szlakiem turystycznym. -Trening przed rajdem... (nazwy nie pamiętam, ale to jest do sprawdzenia). -To chyba jakaś amatorszczyzna, bo my nic nie wiemy. -Poważna, legalna impreza...Proszę opuścić jezdnię, bo ... Faktycznie impreza była poważna, bo gdy doszliśmy pod Karłów, gdzie trasa treningu kończyła się, to dowiedziałem się, że startuje czołówka rajdowców Polski, zapamiętałem dwa nazwiska z tej czołówki wypisane na autach: Frycz i Dytko. Nie wiem, czy trening był legalny, ale zabezpieczenie? O ile mi wiadomo, to rajdy robi się m.in. dla licznej publiczności. Reklamy ma zobaczyć jak najwięcej osób. A w BN, takie niskie zaludnienie, tak daleko od dużych skupisk miejskich, takie "Wygwizdowo". Po co tu się pchacie? Bliżej centrum świata więcej was zobaczy. Kontrargument: media nas pokazują. Ale gdzie indziej też Was pokażą, a publiki będzie więcej.
|