HM pisze:
W Beskid trafiłem (przynajmniej trochę bardziej świadomie) pod koniec poprzedniego wieku.
Czy dzisiejszy Beskid byłby w stanie rozpalić taki żar w nastoletnim chłopaku.
Ile tego "mojego" Beskidu jeszcze w Beskidzie zostało?
1. Ja trafiłem trochę wcześniej, bo w 1978 roku.
2.
Gar pisze:
Wiele zależałoby od tego gdzie byś trafił.
Zgadza się.
Ja podczas pierwszego spotkania trafiłem na dziki Jasiel, kompletne dewastowaną buldożerami Czeremchę z błotem do kolan, nocowałem w Bacówce Bartnem (otwarta rok wcześniej), nocleg u Babci na sianie nad Wisłoką w Kątach, pierwszy zapamiętany cmentarz z I w.św. (60 na Przeł. M.), w Wysowej piwo na tarasie i schodach Beskidzkiej. Tam nocleg z marszu na przypadkowej kwaterze...itp.
Zauroczenie BN wówczas zakiełkowało, a wzmocniło się po poznaniu wszystkich pasm w polskich górach.
3. Ile tego Beskidu zostało? Niewiele, ale zostało. Kto chce, ten znajdzie. Ja ostatnie laty znajduję i wiem, że wciąż znajdować będę.
Z tegorocznego listopada moje nowinki w BN, tak z pamięci: kolejne ścieżki i bezścieża w masywach Wysoty i Jaworzynki, kolejny raz Jaworzyna Konieczniańska zmienioną (fu) Sidławą, ale nowymi wariantami, kamień pod Jaworzyną (jelonek), Busov nowym wariantem, czyli pięknym, północnym spiętrzeniem Palenicy z pobytem na jej urwistym wierzchołku...
Na Lackowej mam już 8 wariantów wyjściowo/zejściowych i w planie kolejne warianty...
Takie mi przyszło skojarzenie:
Klimkówka - zalew bardzo popularny, przeważnie szeroki. A nie dawno - tylko stróżka wody. Tak jest z Naszym Beskidem - niewiele tej wody w zalewie, niewiele Beskidu w Beskidzie, ale jest. Jest jednak zasadnicza różnica: woda w zalewie ponownie osiągnie wysokie stany oczekiwane przez tysiące przybyszów, a zapamiętanego BN już nie przybędzie.
Jestem jednak pozytywnie nastawiony i będę w BN wracał.