Z Cyganami mieliśmy okazję (mea kulpa) do czynienia kilkadziesiąt kilometrów dalej. Malcov, niewielka miejscowość na trasie naszej wycieczki. Zatrzymaliśmy się dla zrobienia kolejnych zdjęć. Spotkanym małym Cyganom dałem drobnych centów, by sobie coś kupili
w pobliskim sklepiku. Ten większy, któremu wręczyłem drobne chwycił za kierownicę mojego roweru i zaczął krzyczeć: euro,euro! Po krótkiej szarpaninie (ten młodszy był grzeczniejszy) uwolniłem się od natręta. I jak tu okazywać miłosierdzie?
A wszystko działo się w sąsiedztwie kościoła o ciekawej i niespotykanej w tamtych okolicach architekturze ( z internemu: kościół rzymskokatolicki p.w. Matki Boskiej Bolesnej z 2002 r.):