U mnie najgorszy chyba był nocleg w bazie namiotowej w Jaworcu w roku, w którym po całych wschodnich górach grasowały ogromne ilości myszek-orzechówek bodajże. Byliśmy w dwie osoby jedynymi gośćmi w namiocie NS. Myszy nie zchowywały sie jak mysz pod miotłą. Nie bały sie nawet przy świetle i dosłownie właziły nam na ceratę z kolacją. Potem najspokojniej po nas biegały, a takze po zewnętrznej stronie namiotu. Chleb na noc zawinęłam w pelerynę, rano okazało się, że i w chlebie, i w pelerynie są dziury (potem już zawsze wieszaliśmy jedzenie). Była to zdecydowanie najgorsza noc.
Natomiast miło wspominam nocleg u księdza z Łosia koło Uścia Gorlickiego. Spaliśmy w nieużywanej salce katechetycznej, wśród przeróżnych rzeźb, obrazów i feretronów, aż dziwnie było w tym towarzystwie paradować w piżamie:)
|