No cóż, każdy ma swój sposób na życie. Dlatego przy każdej takiej lub podobnej inwestycji pojawiają się kontrowersje.
Z jednej strony miejscowa ludność (zapewne i gmina) widząca w tej inwestycji wielką szansę na przyciągnięcie turystów. Wszak funkcja ekonomiczna turystyki jest najbardziej znana, zarówno mieszkańcom, jak i samorządom. Gorzej wygląda już znajomość wiążąca się z negatywnymi aspektami rozwoju turystyki, szczególnie, gdy ów rozwój odbywa się w sposób żywiołowy.
Z drugiej zaś strony znajdzie się zapewne liczna rzesza turystów pragnących spokoju, ciszy i "dzikości", jaką charakteryzuje się jeszcze ta część naszych Karpat, czyli Beskid Niski.
Ale oprócz wcześniej wymienionych przeciwstawnych poglądów obu stron, każda z nich ma swoich popleczników. Po stronie mieszkańców opowiedzą się napewno amatorzy białego szaleństawa, bo to przecież do nich jest kierowana ta inwestycja. Z drugiej strony, przeciw tej lub podobnej inwestycji opowiedzą się ekolodzy, napewno ci ortodoksyjni (brodacze - jak nazywa ich mój kolega - przykuwający się do drzew łańcuchami). Oni zawsze znajdą sobie jakieś wytłumaczenie, że akurat tam znajduje się stanowisko cennej roślinki itp.
Ech życie... takie ono właśnie jest, a droga do prawdy wybrukowana jest paradoksami.
Na koniec aforyzm podsumowujący: jeszcze się taki nie narodził, co by wszystkim we wszystkim dogodził.
Pozdrawiam Darek
|