Właśnie powróciłam z wakacji w Beskidzie. Odwiedziłam Radocynę -smutny widok opuszczonego budynku, w którym podobno miał odbywać się remont. Nic. Głucha cisza. Traf chciał, że podjechała leśniczyna z Krosna i trochę naświetliła sytuację. Otóż okazało się, że nie ma nawet planów remontu czy też rewitalizacji . Wiola chciała wykupić już na własność przejąć to miejsce, w którym spędziła kawał życia, któremu oddała serce. Obiecywali, obiecywali i w końcu kazali się wynieść. Wiola obecnie mieszka w swojej Wyszowatce - egzystuje w pogeerowskim zagrzybionym budynku. Jej mąż pracuje w lesie i jakoś wiążą koniec z końcem. Apeluję więc do wszystkich Was, którzy korzystali z jej gościnności w Radocynie, o pomoc dla Wioli; jeśli już nie pomoc materialną, to jakąś duchową, serdeczną. Może zorganizujmy spotkanie w Radocynie, przywieźmy starych gospodarzy, powspominajmy dobre chwile... Z drugiej strony bardzo się dziwię, że wielu z nas latami korzystało z pani Wioli gościny, i jakoś nikt nie zainteresował się bliżej jej losem. Uważam, że jesteśmy jej to winni. Fajnie bowiem było latem zjeść pyszne pierogi, herbatę wypić, powiedzieć kilka miłych słów Gospodyni, ale teraz myślę nadszedł czas udzielić jej wsparcia.
|