> mazeno, pozwolisz... nie :)
> przez osoby, które za bardzo zamiłowania do wędrówek nie mają otoz to - zakazy, parki itp. niespecjalnie maja znaczenie chroniace, wrecz przeciwnie - w turystyce (a raczej: pseudotyrustyce, tak obecnie modnej) upopularniajace, w mysl zasady "owoc zakazany bardziej smakuje". kiedys (zanim zamkneli) ciechania nie lazil prawie nikt (bo i prawdziwa turystyka byla niszowa), tera beda walily tlumy. otwarcie ciechani teraz to troche strzal we wlasne kolano, ale rowniez mam te nadzieje, ze moda szybko minie, jak pierwsze setki odwiedzajacych nie zobacza tam smokow. chociaz podobno nadzieja matka frajerow.
> co do qadów - mają zakaz poruszania się po szlakach ci co wjezdzaja, i tak beda wjezdzac, kto bogatemu zabroni. szlak czy jego brak na mapie ich nie powstrzyma.
> określanie Beskidu mianem dzikości sprawia, jakoby on przez to stawał się jeszcze modniejszy niestety, dzikosc niskiego* to juz tylko legenda - polowa drog, ktorymi dawniej trza bylo sie przedzierac, teraz jest pokryta gladkim asfaltem. turystyka (ogolnie) jest sakramencko modna - i to nie ze wzgledu na chec odpoczynku, ino chec zafejsowania, zeby znajomych szlag trafil, ze "ja se tu odpoczywam, a ty siedzisz w korpo". bn to rowniez dotyczy.
--- * - ba! zeby tylko niskiego. onegdaj jak jezdzilem po azji (takiej naprawde dzikiej, nie jakies tam tajlandie), to gdy spotykalem bialasa, to sie zatrzymywalem i z kazdym sie gadalo przynajmniej kwadrans, pol godziny - bo bialasa spotykalo sie rzadziej, niz co kilka dni. teraz juz tego nie robie, bo - dla przykladu - na pamirskim trakcie mijam dziennie kilka-kilkanascie samochodow terenowych wynajetych w biszkeku wraz z kierowca, a w srodku cwoki z suwanymi telefonikami, wychodzacy z auta tylko, by machnac selfika i wstawic go na lajkowanie. w zwiazku z tym nie gadam juz nikomu, gdzie mozna jeszcze znalezc miejsca, gdzie najblizszy czlowiek jest o kilkadziesiat lub nawet kilkaset kilometrow. kto jest zdeterminowany, i tak dotrze, a rzesza hipsterskich krawaciarzy chwilowo oderwanych od korpo czy zachodnich zblazowanych studenciakow z zasilkiem wiekszym niz srednia pensja gus-owska niech sie kula po tych glownych trasach, juz je spisalem na straty (np. taki kanion szarynski w kzh; gdy bylem tam pierwszy raz - nikogo, dziki kanion w srodku stepo-pustyni. tera przed kanionem jest kasa i parking dla autokarow, w kanionie sa jurtcampy dla turystow, restauracja z wybrukowanym pawimentem, jezdzi trzykolowy tuk-tuk dla chetnych po dnie kanionu, a na wiosne zaczeli klasc asfalt na dojezdzie z glownej drogi). ale pocieszam sie, ze hipsterzy w czarna dupe i tak raczej nie dotra, bo zwykle maja za krotki urlop. to ludzie, ktorzy musza sie wyrwac z kieratu ale i zaraz w niego z powrotem chca (tak - chca! nie zas musza) wskoczyc, bo zyc bez niego nie umieja, wszak zapewnia im wygody. kazcie im spac byle gdzie, to awantura - jak to, a mial byc hotel and spa? ja zas mam ten komfort, ze zycie wlasciwie podporzadkowalem sobie wloczegom i sypianie po rowach mam we krwi, wiec kosztuje mnie to tyle co nic - przy okazji nie musze robic na zaden 30-letni kredyt na "superkomfortowe mieszkanie w centrum miasta w otoczeniu zieleni o powalajacym metrazu szesnastu metrow kwadratowych" czy na kolejny stupietnastocalowy telewizor z opcja robienia masazu erotycznego czy nowke bryke z systemem automatycznego parkowania dla idiotow, wiec nie mam musu, zeby tak drastycznie szybko wracac w kierat (ostatni moj wyjazd do azji zeszlej jesieni trwal 2,5 miecha) - "jak ci praca koliduje ze wspinaniem, rzuc prace".
a na popularyzacje jest tylko jedno lekarstwo - zmowa milczenia. nie gadac publicznie o miejscach fajnych. morda w kubel, geba na klodke. sam kiedys robilem pokazy, prelekcje, slajdowiska - zmadrzalem, juz nie robie (moze ciut za pozno, ale usprawiedliwiam sie, ze nie jestem jedyny). jak ktos pyta, to odpowiadam raczej niechetnie i ograniczam sie do informacji powszechnie znanych.
_________________ pzdr mazeno
|