Pytanie do współużytkowników Forum BN:
Jarek Surowiczny dał nam na forum linki do świetnego (moim zdaniem) artykułu "Sąd nad świętym Maksymem" Michała Bołtryka publikowanego w "Przeglądzie Prawosławnym" w okresie czerwiec 2004 - grudzień 2006.
Pod artykułem znalazłem 2 komentarze które zacytuję:
Komentarz A:
Cytuj:
2004-07-02 09:30) - Jacek Kołodziejczyk
Przed I Wojną Światową, w związku z postępujacym napięciem pomiędzy Rosją a Austro-Węgrami w Galicji szerzyła się "szpiegomania" wymierzona przeciwko domniemanym agentom rosyjskim. O jej przejawach odnoszących się do turystów możemy przeczytać w "Ilustrowanym przewodniku po Galicyi, Bukowinie, Spiżu, Orawie i Śląsku Cieszyńskim", opracowanym przez znanego turystę i krajoznawcę Mieczysława Orłowicza, przewidzianym do wydania we Lwowie w 1914 r.(faktycznie wybuch wojny spowodował, iż dzieło to ukazało się dopiero w 1919 r.), którego reprint wydano w 1998 r. I tak na stronie 46 ww. dzieła czytamy:
"Legitymacye potrzebne w czasie każdej wycieczki - a od kilku lat są tusyści na każdym kroku o nie nagabywani, tak przez żandarmeryę, jak przez wójtów, budników kolejowych a nawet karczmarzy. Szczególnie wtedy należy się zaopatrzyć we wszelkie potrzebne papiery, jeżeli się na wycieczkę zabiera aparat fotograficzny; żądają nawet pozwolenia na robienie fotografii u odnosnych starostw".
Ale jeszcze gorzej powodziło się turystom w węgierskiej części "Podwójnej Monarchii". I tak w przypisie do strony 188 ww. Przewodnika M. Orłowicz ostrzega, iż:
"Turystom,udającym się gdziekolwiek na Węgry, poleca się jak najwiekszą ostrozność, albowiem tamtejsza żandarmerya i straż pograniczna szykanuje turystów w sposób o wiele intenzywniejszy niż czyni to żandarmerya galicyjska. Obok podejrzeń o szpiegostwo, którego dowodem jest strój turystyczny i mapa wojskowa, przybywają podejrzenia o agitacyę panslawistyczną, której Węgrzy boją się jak ognia, a której dowodem jest znowu rozmawianie z węgierskim hucułem i bojkiem po rusku, a polskim i słowackim góralem po polsku".
Wydaje mi się iż powyższe nie wymaga komentarza i wskazuje kontekst, w jakim potoczyła się ta skandaliczna sprawa. Co gorsza, w trakcie I Wojny Światowej Rosja przejściowo opanowała niemal całą Galicję. Po wyparcie wojsk rosyjskich zwycięskie Austro-Węgry na ogromną skalę rozprawiały się ze "zdrajcami", "szpiegami" itp. Typową formą odwetu była kara śmierci przez powieszenie, do czego specjalne upodobanie przejawiały oddziały węgierskie. Szczególnie prześladowano prawosławnych, ale niewiele lepiej działo się podejrzanym grekokatolikom, czy nawet katolickim Polakom. Takie praktyki bardzo wrogo nastawiły społeczeństwo Galicji zarówno do Austro-Węgier, jak i ich sił zbrojnych.
Kometarz B:Cytuj:
(2006-07-19 10:50) - Karol
Dobrze,że ujawniono akta procesu. Dla każdego rozumnego człowieka wynika z nich jasno, że Maksym Sandowycz był aktywnym propagatorem prawosławia, a jako uczony religii w Poczajowie , czyli w imperium rosyjskim przesiąkł w nim do szczętu ideą wszechruską, czyli stał się zwolennikiem zjednoczenia Galicji z Rosją.
Działalność jaką prowadził byla więc antypaństwowa, choć w jego przekonaniu zlewala sie w jedno z religijną. Nie ulega wątpliwości też iż łamał prawo monarchii habsburskiej. Uderza też bezczelny ton jego wypowiedzi na sali sądowej, który wynika z jego przekoania iż monarchia habsburska jest słaba i nic mu nie zrobi. Prawdopodobnie jak inni rusofile łudził sie że w razie wybuchu wojny wszystko rostrzygnie się w bardzo krótkim czasie i że będzie mogł w swoejej Łemkowszczyźnie powitać cara Mikołaja chlebem i solą... Na szczeście przeliczył się. Zarówno w stosunku do siebie jak i przecenianej przez niego mocy prawoslawnego cara.
Który komentarz tej sprawy jest wam blizszy ? A czy B ?
Bardzo proszę o głosowanie w ankiecie !