Witam! Właśnie za sprawą szymka mam możliwość wygodnego dostępu do Regionu Żmigrodzkiego. W nim (6/2009)przedstawiony poniżej wspomnieniowy artykuł.
Wspomnienie o ks. Władysławie Findyszu z Nowego Żmigrodu
Po zakończeniu II wojny światowej powróciłem z Niemiec, gdzie byłem na przymusowych robotach, do swoich najbliższych w Krempnej. Na Łemkowszczyźnie działy się przerażające rzeczy. Wysiedlano jej mieszkańców na radziecką Ukrainę. Nieco Łemków pozostało jeszcze w Krempnej, Kotani, Żydowskiem i Grabiu, a pojedyncze rodziny w Rozstajnem, Świątkowej i Ożennej. Ze Świerzowej i Wyszowatki zabrano wszystkich. Obowiązki zamkniętego Urzędu Gminy w Krempnej przejął Nowy Żmigród. Na teren byłej gminy mianowano jako administratora mieszkańca Krempnej Jana Reszetara. Był już w podeszłym wieku, więc gdy wróciłem z Niemiec zaproponowano mi jego stanowisko. Tę funkcję pełniłem do jesieni 1946r. Pewnego zimowego dnia, na przełomie 1945 i 1946r., szedłem do UG w Nowym Żmigrodzie, załatwić jakieś sprawy urzędowo - administracyjne. Po drodze, między Kątami a Nowym Żmigrodem, dogoniłem kilku starszych łemkowskich mieszkańców Polan. Wędrowali do księdza Władysława Findysza prosić o pomoc, by mogli pozostać w Polsce, w swoich gospodarstwach, odziedziczonych po rodzicach. Ponieważ w latach 1947 -1949 byłem sekretarzem UG w Polanach, wiem, że wielu Łemków z Polan i Olchowca w razie potrzeby legitymowało się zaświadczeniami z Rzymskokatolickiego Urzędu Parafialnego w Nowym Żmigrodzie. Stwierdzały one, iż dane osoby są wyznania rzymskokatolickiego. Potwierdzała to urzędowa pieczątka i podpis ks. Władysława Findysza. Prawdopodobnie miał on z tego powodu jakieś nieprzyjemności. Zaświadczenia uchroniły wielu ludzi przed wysiedleniem na Wschód i na zachodnie ziemie Polski. Tę ogromną pomoc ze strony księdza Władysława Findysza tutejsi Łemkowie ciągle pamiętają i o dobrym proboszczu nigdy nie zapomną. Po kilku latach zostałem kierownikiem Szkoły Podstawowej w Myscowej. Pamiętam, że- chyba raz w tygodniu - przyjeżdżał z Nowego Żmigrodu furmanką ks. Władysław Findysz, by prowadzić naukę religii. Wtedy miałem możliwość osobiście go poznać. Tłumaczył dzieciom, żeby zawsze całym sercem kochały Pana Boga, szanowały każdego człowieka i samych siebie. Nie wiem, jakim ja byłem wtedy nauczycielem. Myślę, że chyba dobrym, bo dzieci mnie ceniły, ale ks. Władysława Findysza tak bardzo kochały, że wprost nie mogły się doczekać jego przybycia na katechezę. Pewnej niedzieli, latem, pod koniec lat 50 ubiegłego wieku, proboszcz przyjechał z Nowego Żmigrodu do Polan. Tam, w bardzo zniszczonej podczas wojny greckokatolickiej cerkwi, odprawiał w obrządku rzymskokatolickim mszę, w obecności greckokatolickiego księdza z Krempnej Jana Wysoczańskiego. W kazaniu do ludności łemkowskiej z Polani Olchowca powiedział, że wszyscy, którym w latach powojennych wydał zaświadczenia, że są wyznania rzymskokatolickiego, teraz już mogą powrócić do poprzedniego, greckokatolickiego. Jeśli chcą, mogą też pozostać przy nowym wyznaniu, gdyż to ta sama wiara, tylko w innym obrządku. Był to duszpasterz z powołania. W każdym jego słowie była wielka miłość do ludzi, niezależnie od narodowości czy wiary. Nikomu nie odmawiał posługi duchowo - religijnej, a w miarę możliwości pomagał też materialnie potrzebującym. Chyba ostatni raz spotkałem się z tym, pod każdym względem dobrym, kapłanem już po zwolnieniu go z więzienia. Przyjechał z biskupem i innymi księżmi do Olchowca. Tam, w niewielkiej, ale pięknej greckokatolickiej cerkiewce, odprawili mszę świętą. Po nabożeństwie, na placu przy cerkiewnym, rozmawiali z parafianami: dorosłymi, młodzieżą i dziećmi. Przyszedłem wtedy z trzema córkami. Ksiądz Władysław Findysz już źle wyglądał. Był bardzo szczupły, miał postarzałą twarz. Widać było, że trudno mu rozmawiać. Bardzo się ucieszyłem, że mogłem się spotkać z tym bogobojnym i oddanym ludziom kapłanem. Niedługo później nadeszła smutna wiadomość, że sługa boży Władysław Findysz odszedł do Ojca Niebieskiego. A w 2005r., zarówno Polacy jak i Łemkowie, ucieszyli się, że kochany za wielką bogobojność kapłan, został przez Stolicę Apostolską uznany za błogosławionego. Błogosławiony księże Władysławie Findyszu, który już jesteś przy tronie Boga, módl się do miłosiernego Ojca, ażeby tu, na pięknej ziemi, ludzie zawsze miłowali stwórcę i wszystkich świętych, po bratersku się szanowali i tym samym, żeby zapanował prawdziwy pokój.
Grzegorz Bowanko
Pozdrawiam! mar-k
|