W ostatni weekend byliśmy na szkoleniu zorganizowanym przez Pro Carpathię na naturalnym dukielskim polu walki jak Słowacy nazywają teren operacji karpacko-preszowskiej. Szkolił nas dr. Jozef Rodak , były dyr. wojskowego muzeum w Świdniku. Samo szkolenie mimo pewnej bariery językowej było bardzo ale to bardzo interesujące. Mimo tego nie znalazłam odpowiedzi na pewne pytanie. Zarówno Wykładowca jak i Koledzy przewodnicy nie mogli mi udzielić odpowiedzi na pytanie: czy polscy Rusini byli przymusowo wcielani do Armii Czerwonej, w tym do Batalionów Karnych biorących udział w operacji? Jeżeli tak, a wszystko wskazuje na to, że tak, to na jakiej podstawie prawnej? Wiem, że o tym problemie prawie nie mówi się w publikacjach, jest on chyba nieopracowany. Dr. Rodak tylko słyszał od Polaków o wcielaniach , źródła zresztą milczą na ten temat. Szansę, że w nich znajdzie się odpowiedź są znikome, gdyż nie była nawet prowadzona ewidencja,a żołnierze byli anonimowi, gdyż nie posiadali nawet identyfikatorów. Zresztą radziecki żołnierz biorący udział w ofensywnie żył przeciętnie 8 dni, całe kompanie poległy na polach minowych (to było mięso przeciwminowe, tych żołnierzy, szczególnie z karnych batalionów posyłali na pewną śmierć, po jednej i po drugiej stronie ogień z karabinów maszynowych, a z tyłu z bezpiecznej odległości NKWD, jeżeli żołnierz nie chciał zginąć od wroga, zabijali go swoi, miał przy tym świadomość odpowiedzialności zbiorowej, za jego postępowanie mogła odpowiedzieć jego rodzina). Około 10 lat temu na kursie przewodnickim oprowadzał nas po polu bitwy Kolega przewodnik, który jako młodziuteńki Łemko został siłą wcielony i po bardzo krótkim przeszkoleniu, zresztą 1 karabin na 10 i drabina aby przejść przez zwłoki kolegów, wysłany na pole bitwy. Nie pamiętam jego nazwiska, on nam opowiadał iż nie tylko na terenie ZSRR całe wsie ukraińskie, oczywiście mężczyźni, zostały wcielone do Armii Czerwonej. O wcielaniu Ukraińców mówił nam też dr. Rodak. Czy podobnie było u nas?
|