W średniowieczu rycerze też się grzecznie witali przed pojedynkiem, a potem rozpoczynali śmiertelny bój
Ale my chyba nie musimy toczyć wojny
1) Oczywiście, historycy mają wieczne kłopoty z liczbami (przypominam mi się tytuł artykułu, który czytałem na I roku studiów na przedmiot „Statystyka”; tytuł ten brzmiał: „Historyk wobec liczby”
). Nie chodzi tylko o straty, ale o liczebność armii etc. Dane, który przytoczyłem, są rosyjskie. Oczywiście każdy lubi przesadzać ku własnej chwale i w kontekście działań w Galicji będą to zarówno Rosjanie, jak i walczący z nimi Niemcy czy armia austro-węgierska.
Rzucanie monetą to nie jest dobry pomysł
Natomiast to, co piszę ja, wcale nie musi stać w sprzeczności z Twoimi wiadomościami. Mianowicie: po zakończeniu „bitwy galicyjskiej” straty Rosjan zaczęły rosnąć i przewyższać austro-węgierskie. Widać to zarówno pod Limanową, jak i wcześniej pod Krakowem. Także jesienią 1914 r. zaczynają się na całego walki w Karpatach (z kulminacją w pierwszych miesiącach 1915 r.). Nie twierdzę, że Rosjanie mieli mniejsze straty – wręcz przeciwnie: do czasów bitwy gorlickiej stracili w Galicji łącznie 2,5 mln ludzi (armia A-W, o ile pamiętam, ok. 1-1,5 mln, z czego 220 tys. to zabici). Walki obronne w górach z reguły sprzyjają obrońcom, zresztą rosyjski sposób wojowania „ustępował” (eufemistycznie rzecz ujmując) w wielu przypadkach austro-węgierskiemu (ale Rosjanie potrafili się bić, o czym boleśnie przekonali się żołnierze Franciszka-Józefa I; to nie jest tak, że Rosjanie wygrywali tylko mając przewagę 5:1 ŕ patrz przytoczony przykład z Jury, z tym że tam z jednej strony była rosyjska dywizja gwardyjska, a z drugiej trzy dywizje Landwery czy innego Lansturmu
).
2) Szczerze polecam lekturę wspomnień Sosabowskiego w kontekście PWS (ale nie tylko!
). Tu nie chodzi o to, że armia się rozleciała czy nie rozleciała, ale jakie miała straty! Sosabowski pisze, że z 250 ludzi, z którymi ruszał w pole na początku jesieni 1914 r., w połowie czerwca 1915 r. było w linii 3 (słownie: trzech)! Sosabowski wspomina nie tylko o fatalnych warunkach odwrotu, ale także potem – podczas walk w zaśnieżonych Karpatach, gdzie żołnierze musieli spać na gołym śniegu (bo nie „gołej ziemi”)!
Ja nie twierdzę, że armia A-W walczyć nie potrafiła. Uważam jednak, że nie dorównywała wyszkoleniem, a przede wszystkim wyposażeniem niemieckiej. Niemcy po prostu popełniali mniej błędów i potrafili walczyć efektywniej (co nie znaczy, że nie ponosili kompromitujących porażek albo nie podejmowali fantastycznych akcji – jak atak na Warszawę jesienią 1914 r.).
3) Sprawa 28 „praskiego” Pułku Piechoty obrosła legendą. Po polsku najwięcej napisał na ten temat chyba Antoni Kroh w „O Szwejku i o nas”. Pewnie to czytałeś? Całkiem to logiczne, co pisał (czytałem dawno temu w Muzeum w Gorlicach, więc się nie rozpiszę zanadto). Z czasem każde wydarzenie może nabrać nowego znaczenia – bo jest coś takiego jak „pamięć społeczna”, niezależna od prac i poglądów historyków zawodowych, czyli jak ludzie (ogół) zapamiętali lub postrzegają dane wydarzenie. W Polsce nie każdy np. twierdzi, że wprowadzenie stanu wojennego było złe. Wręcz przeciwnie – co poniektórzy do dziś głoszą, że to uratowało Polskę od inwazji ZSRR i państw Układu Warszawskiego (czyli powtórka z Czechosłowacji z sierpnia 1968 r.). Choć jest to poboczny tor rozważań dodam, że z opublikowanych (odtajnionych) dokumentów radzieckich wynika, że to „oświecony” czterogwiazdkowy polski generał nalegał i ponaglał Breżniewa do działań, pisząc o konieczności „ochrony robotników przed wpływami Solidarności”. Jeśli ta „ochrona” wyglądała tak jak w kopalni „Wujek”, to ja bardzo dziękuję…
„Teuton” to w Polsce dość jednoznacznie negatywne określenie Niemca, nawet bardzo pejoratywne – kojarzące się z Krzyżakami, gwałtami, uciskiem, butnością etc. „Hun” to pogardliwe określenie Niemców w strefie anglojęzycznej, rzadko spotykane w Polsce.
Poczucie wyższości Niemców nad A-W ujawniło się w pełni już w trakcie przygotowywania ofensywy gorlickiej (kwiecień 1915 r.), a sukces (odbicie Galicji, potem zajęcie Lubelszczyzny) systematycznie to poczucie wzmacniało. Zresztą kto ratował skórę Monarchii pod Łuckiem w 1916 r.? Niemcy, walczący już w dwu dużych bitwach: pod Verdun i nad Sommą! Zresztą zdarzały się przypadki wstępowania Niemców na ochotnika do armii A-W, gdzie odgrywali poważną rolę (może w przyszłości przytoczę obszerne wywody nt. bohatera mojej magisterki, G.O. Dyhrenfurtha, który będąc Niemcem w austriackim mundurze jako oficer zapobiegł ciężkim stratom w oddziałach A-W podczas lawiniastej zimy 1915/1916 r. w masywie Ortlera czyli najwyższego szczytu Austro-Węgier).
4) Piłsudski nie posiadał, z tego co mi wiadomo, żadnego wykształcenia stricte wojskowego (ukończenie np. szkoły oficerskiej), nie mówiąc o kursie sztabowym, a mimo to był brygadierem! Może stąd jego hazardowe (czy też nie do końca przemyślane decyzje). Pod Łowczówkiem „Ziuk” nie dowodził – zastępował go tam Sosnkowski (szef sztabu), który był już oficerem armii A-W.
Jerzy Lesiecki jest mi bliski nie w sensie więzów krwi, ale jako człowiek gór. Jak wielu innych ratowników i toprowców (z Panem Naczelnikiem, czyli Mariuszem Zaruskim na czele) poszedł się bić w 1914 r. Nie dane mu było doczekać niepodległej Polski. Jest jednym z najsłynniejszych taterników „epoki heroicznej” (przed I wojną światową), ponieważ był współuczestnikiem (jedna z 4 osób) pierwszego wejścia południową ścianą Zamarłej Turni (w lipcu b.r. minęła 100 rocznica tego wydarzenia) – pierwszej drogi wspinaczkowej w Tatrach o skali nadzwyczaj trudnej (obecnie – VI).
5) To będę wdzięczny za wyjaśnienie sprawy w przyszłości – tak z ciekawości
6) Oczywiście, w dolinach kawaleria dobrze się sprawdza, ale na szczytach miewa problemy. Kawalerzyści Muhra nie mieli saperek, bagnetów i nie szkolono ich do pieszej walki wręcz! Na cmentarzu na Jabłońcu spoczywają kawalerzyści z kilku innych pułków (nie tylko z 9 pułku huzarów dowodzonego przez Muhra). Moim zdaniem Austriacy zatykali w krytycznej fazie bitwy linię tym, co mieli pod ręką. Nawiasem mówiąc – w 1745 r. (podczas tzw. II wojny śląskiej) żołnierze pruscy walczyli z Austriakami pod Kamienną Górą (bój w dniu 22 V – dwa tygodnie przed kolejnym „przesławnym laniem” pod Strzegomiem-Dobromierzem). Pruska kawaleria (huzarzy) szarżowała tam przez wzgórza (przekraczających nawet 500 m n.p.m.) na austriackich piechurów z dobrym rezultatem
Rokitna i nasza narodowa mitologia (martyrologiczna) to kolejny temat-rzeka
Jakiś francuski oficer obserwujący szarżę angielskiej Lekkiej Brygady pod Bałakławą (wojna krymska) miał powiedzieć: „To jest bardzo piękne, ale tak nie prowadzi się wojen!”. Racja!
Tak, o tym, dlaczego Łódź nazwali Niemcy po wkroczeniu do miasta „Litzmannstadt” długo by opowiadać
Operacja łódzka 1914 r. trochę mnie interesuje. Niemcy, jak wspomniałem, patrzyli od dawna „z przymrużeniem oka” na Austriaków, z którymi parokrotnie spotykali się wcześniej po dwu stronach barykady (1740-1763, 1866) na ogół z fatalnym skutkiem dla mieszkańców państwa Habsburgów. Podczas bitwy pod Gorlicami parokrotnie (co najmniej!) obawy Niemców w pełni się zmaterializowały – że nie wspomnę o nieszczęsnych honwedach z 39 DP szturmujących wzgórze Wiatrówki 2 V 1915 r. Juliusz Bator stwierdził w „Wojnie galicyjskiej”, że współdziałali z pruską 2 DPGw. w zajęciu Staszkówki. Jak wyglądało to współdziałanie, wyjaśnił mi Jarek Centek pokazując mapkę działań Gwardii pod Staszkówką i informacje z meldunków tejże 2 DPGw. Na mapce od strony Węgrów była strzałka z napisem „Russische Gegenstosse”, a w meldunkach info o regularnym ogniu flankowym z kierunku, gdzie powinna być węgierska piechota!!!
Co do TKJR – wybrałeś dosyć kiepski przykład. Fakt, była to znakomita piechota, świetnie nadająca się do walk w górach. Skoro była jednak taka świetna, czemu nie zdobyła Rotundy? Kto był na Rotundzie lub widział ją np. z Jaworzyny Konieczniańskiej, ten oczywiście wie czemu. Drugi atak byłby samobójstwem! Widać mieli bardziej rozsądnych oficerów niż inne jednostki austro-węgierskie…
TKJR-y w walce pod Tarnowem w maju 1915 r. niesamowicie się wykrwawiły. Nawet autor zapomnianej, lecz arcyciekawej i przepięknej powieści wojennej „Kaiserjaeger im Osten”, Sepp Dobiasach (polecam lekturę – niewątpliwie to powieść autobiograficzna!), napisał że tamte tereny („Głowa cukru”, „Podkowa”, „Wzgórze 419” itp.) to „wielki cmentarz strzelców cesarskich”. Być może za kilka miesięcy będzie w Małopolsce konferencja pierwszowojenna. Chcę na niej wygłosić referat o działaniach XIV CK-Korpusu pod Tarnowem w dniach 2-6 maja 1915 r. Chodziłem trochę po terenach tych walk, mam sporo materiałów – nic, tylko coś stworzyć
Generalnie korpus gen. Rotha miał chronić flankę 11 Armii, co by Rosjanie nie uderzyli przypadkiem na jej tyły – a taka groźba była dosyć realna, jeśli popatrzy się na linię frontu 2 V 1915 r. na Wale Rychwałdzkim!
Oczywiście trudno porównywać potencjał wojenny Niemiec i A-W. Te pierwsze to duży kraj silnie uprzemysłowiony, zaś A-W dużo mniejszy kraj rolniczy (uprzemysłowione były chyba w największym stopniu Czechy).
Oczywiście, że Niemcy mieli także ogromne straty w 1914 r. i później. Anglicy chyba sami nie wierzyli w to, co zdziałały ich karabiny maszynowe w sierpniu 1914 r. i tak powstała legenda o „aniołach z Mons”. Anglicy 1 VII 1916 r. przeszli najkrwawszą łaźnie w swej historii: 21 500 zabitych w jeden dzień, z czego większość w ciągu pierwszych dwu kwadransów ataku. „Pierwszy dzień nad Sommą” przeszedł do historii jako bezsensowna rzeź, a przecież mimo to gen. Haiq nie stracił stanowiska. Idiotyzmy w stylu nieprzeciętnych zasieków, przez co zmasakrowano całe pułki, były tego dnia normą. Super!
Nie wiem, ilu dowódców różnego szczebla pamiętało w armii A-W Sadowę (nie chodzi tylko o armie i korpusy, ale głównie o dywizje i pułki, zwłaszcza „okołolanszturmowe” i „landwehrowe”), ale skoro u Niemców byli, to u Austriaków pewnie też. Hindenburg pewnie za bardzo się nie chwalił swą niewolą w zwycięskiej dla Prusaków bitwie
Co do anegdoty – znany niemiecki gen. Max von Hoffmann oprowadzając w latach 20. XX w. grupę ludzi (wojskowych, czy też cywili) po kwaterze głównej Hindenburga z czasów sławnej bitwy pod Tannenbergiem miał powiedzieć: „To jest łóżko, w którym generał Hindenburg spał przed bitwą i po bitwie, a mówiąc między nami – także w czasie bitwy”
)))) Oczywiście chodziło o podeszły wiek pogromcy Rosjan (jeśli dobrze pamiętam, pod Sadową dostał się do niewoli jako 17-letni kadet lub podporucznik, jeśli w momencie wybuchu wojny dostał automatycznie awans) i związane z nim częste drzemki
7) Oczywiście – choćby gen. Auffenberga
Pozdrawiam
Leuthen