Sercu bliski Beskid Niski

Forum portalu www.beskid-niski.pl
Dzisiaj jest 10-11-2024 10:53

Strefa czasowa UTC+01:00





Nowy temat  Odpowiedz w temacie  [ Posty: 759 ]  Przejdź na stronę Poprzednia 146 47 48 49 50 51 Następna
Autor Wiadomość
Post: 08-07-2022 20:12 
Offline

Rejestracja: 14-12-2010 19:44
Posty: 287
Lokalizacja: Jasło
Witam!

Zastanawiam się, czy nie rozglądać się za katedrą – przeleciałem wzrokiem ostatnią tylko stronę naszego tematu na Forum: mar-k, mar-k , mar-k, etc. etc. Robi się chyba nudno, bo to tak, jakbym prowadził wykłady – tylko gdzie audytorium (Rolska, do tablicy! – starsza młodzież wie o co chodzi) Nawet rozumiem, że o wiele łatwiejsza jest „konsumpcja”!

KB postrzegam bardziej jako czyn wojenny, bo na politycznej łączce to nie bardzo szło – wystarczy poczytać, choćby tylko fragmentami, Teofilę Sapieżynę: asamble, reduty, dysputy, listy, manifesty, bale, i … przeogromne oczekiwania od … i na …!
Niemniej KB była, a próbując ogarnąć to wszystko, trzeba jednak sięgnąć do początku wieku XVIII i jego końca Uważam, że był on chyba najciekawszym okresem nowożytnej historii Polski, tyle się wtedy działo, a poza tym wiek ten ma najbogatsze chyba opracowania historyczne. Literatura jest przebogata, coraz więcej prac historyków (XIX-wiecznych) jest digitalizowana i dostępna, tylko brać! - i i i i i i i ?

No, to może pociągnę to „i”.

We wcześniejszym poście poruszyłem zagadnienie „osiągnięć i dorobku” króla Stasia (vide oprac. prof. T. Szulca). Dziś chciałbym się skupić na jednej postaci, Jadwidze ze Strutyńskich Ciechanowieckiej.
Dla wprowadzenia fragment:
„Jan Ciechanowiecki młody starosta opeski w połowie XVIII w. podczas sejmiku w Brasławiu przy godzeniu sporu jaki powstał między kasztelanicem inflanckim Józefem Strutyńskim a rodziną Wawrzeckich poznał piękną córkę Strutyńskiego – Jadwigę. Młodzi zakochali się , Jan poprosił o rękę i został przyjęty. Wesele odbyło się w domu panny młodej w Ucianie, a po ślubie młodożeńcy zamieszkali w Opsie. W 1768 Jadwiga ufundowała w Opsie drewniany kościół, który spłonął w 1886r. Ożenek ten przyniósł jednak Janowi wiele strapień. Chytry teść poza plecami Jana załatwił dziedziczenie starostwa córce na wypadek śmierci małżonka. Jadwiga lubowała się w romansach. Już w kilka tygodni po ślubie Jan „zarąbał” młodego szlachcica, na którego zbyt chętnie swój wzrok kierowała małżonka.
W końcu Jadwiga odchodzi od męża do rodzinnego majątku w Ucianie.
[…]
Król Stanisław August Poniatowski zakochał się w pięknej starościnie opeskiej Jadwidze ze Strutyńkich wdowie po Janie Ciechanowieckim. Jedną ze ścian prywatnego apartamentu w Pałacu Łazienkowskim zdobił portret Jadwigi. Opis obrazu , którego dziś już nie ma pozostawił współczesnym Antoni J.Rolle „Wpatrując się w ten wizerunek, nie dziwimy się wcale, że mu takie poczesne wyznaczono miejsce : blondynka to o pociągłej twarzyczce, a o rysach dziwnie regularnych – słodki jakiś, nęcący uśmiech osadził malarz na jej ustach, pierś rozkoszną otulił przezroczystą zasłoną, a jednak spoza rąbka wygląda ona pieszczotliwie.”*
-------------------------------------------------------------------------------- .
* Antoni J. Rolle, Starościna Opeska [w:] Wybór pism
Do całości artykułu wiedzie poniższy link, a Opsza leży kilkadziesiąt kilometrów na północny wschód od Wilna
Jadwiga Manuzzi zd. Strutyńska – Opsa (wordpress.com)

Jest rzeczą charakterystyczną, że król swoim potomkom nadawał imiona rodziców, rodzeństwa, czy wcześniejszych kochanek. „Owoc” romansu z piękną Jadwigą obdarzony został imieniem Stanisław, na cześć swojego ojca. Król nie przebierał w swoich „miłosnych wojażach”, także niespecjalnie troszczył się o dalszy los swoich kochanek i potomków owych romansów. Urodzone z tych związku dzieci zazwyczaj oddawano na wychowanie zupełnie obcym ludziom. W wyższych sferach mężowie kochanek króla uznawali je za własne, jak w przypadku Izabeli Czartoryskiej. Natomiast częstym było wydawanie niezamężnych kochanek właśnie za mąż, jak w przypadku pięknej Jadwigi. W tym przypadku jest inaczej.

„W tomie VIII "Volumina Legum" na stronie 681 wśród rozmaitych uchwał Sejmu Wielkiego z r. 1776 znajdujemy taką: »Dobrze nam zasłużonemu Mikołajowi graffowi Manuzzi in recompensam zasług nadajemy indygenat oraz prawem dożywotniem starostwa Opeskie i Damaskie«
Podpisano Stanisław August, Król.”

I tu dochodzimy do sedna. Bazą niech będzie książka Ottonna Bedemanna* - „Graff Venuzzi”
--------------------------------------.
* Otton Hedemann (1887-1937), Duńczyk z pochodzenia, nauczyciel historii w międzywojennej Polsce

Rzeczonemu Mikołajowi Venuzziemu król oddał za żonę naszą Jadwigę. Sam Venuzzi to ciekawa postać. Syn weneckiego kamieniarza, być może dworskiego rzeźbiarza, skoro ojca było stać na zapewnienie mu wykształcenia. W Bazie osób polskich znajdujemy lakoniczną wzmiankę: „wenecki awanturnik, fałszywy hrabia, król podobno dał mu Jadwigę [Ciechanowiecką] jako żonę”

Wracamy do książki Bedemanna:" Ożenek Manuzziego z nieszczęsną ofiarą lekkomyślności królewskiej był nikczemną z punktu widzenia etyki tranzakcją handlową, był też mezaljansem nie do zniesienia dla rodziny Strutyńskich, żywem przypomnieniem hańby ich córki. Jadwiga zmarła w Grodnie na rękach matki i siostry, pozostawiając pięcioletnie dziecko."

„Ofiara lekkomyślności królewskiej” – jakże to pięknie brzmi: nieprawdaż?

I dalej: „Rosyjski pamiętnikarz Moroszkin twierdzi, że Manuzzi był specjalnym agentem, który donosił Potiomkinowi o wszystkim co się działo w Warszawie, i że ta właśnie robota szpiegowska przyniosła mu milionową fortunę.[...] Za czasów konfederacji barskiej nie posiadał Manuzzi, jak twierdzi Rolle, nic, - był o "pustej kieszeni". W roku 1776, jak już wiemy, otrzymał starostwo opeskie.”

A potomek królewski? No cóż, trzeba przyznać, że król nie zapomniał o swoim synu. W ciągu całego swego życia pamiętał o nim, zabezpieczył go emfiteuzą (dochodami z dzierżawy/mar-k) na wójtostwie gryciuńskim, utrzymywał kontakt osobisty i listowny, wspierał radami i osłaniał, jak mógł, aż do swojej śmierci.

KB na ten moment została nieco z boku, ale przecież niezwykle zajmujący jest ten wiek XVIII.

mar-k


Na górę
Post: 11-07-2022 16:12 
Offline

Rejestracja: 11-07-2022 15:56
Posty: 1
Ten temat jest fascynujący. W dobie codziennych obowiązków zapominamy o dziedzictwie kulturowym, historycznym jakie nas otacza. Zaciekawił mnie też komentarz kolegi powyżej wspominający o Szczyrku z dołączonym zdjęciem krzyża. Teoretycznie dookoła „zwykłe” domki jednorodzinne, a między nimi taka pamiątka - zamiast wpatrywać się z smartfony, lepiej rozejrzeć się i znaleźć czasu na trochę refleksji i na poznawanie własnego otoczenia. Czapa z głowy za kultywowanie pamięci i podzielenie się wiedzą.

Z wielką przyjemnością dodaję ten wątek do obserwowanych. Chociaż nie mam jeszcze większej wiedzy (głównie artykuły tego typu), to gdy na coś więcej wpadnę, dopiszę swoje znaleziska do wątku.


Na górę
Post: 12-07-2022 17:16 
Offline

Rejestracja: 14-12-2010 19:44
Posty: 287
Lokalizacja: Jasło
Witam!

Chcąc uzupełnić tekst z mojego ostatniego wejścia, gdy zajrzałem na stronę, ogarnęło mnie zdumienie! Lapnąłem, i to dwukrotnie! w nazwisku Manuzziego, pisząc Venuzzi . Zatem książka Ottona Bedemanna nosi tytuł „Graff Manuzzi”, w poniższym tekście to samo. No cóż dodać? – nic na tym świecie nie jest doskonałe, nawet ja (żartuję!). Natomiast zdumienie nie dotyczy mojego przejęzyczenie (być może - wenecjanin/Venuzzi), lecz faktu, że nikt nie dostrzegł tej pomyłki.

Dla uzupełnienia:
Po Polsce podróżował kilkakrotnie Ernst Ahasverus von Lehndorff, szambelan Fryderyka II. Swoje wrażenie zawarł w „Dziennikach”. Są to raczej lakoniczne opisy wizyt, kontaktów i poznanych postaci. W Białymstoku poznał właśnie starościnę opeską. Musiało być w Polsce głośno i o królewskim romansie, i kontraktowym ślubie Jadwigi Ciechanowieckiej z Mikołajem Manuzzim, bo autor nie jest jedynym podróżującym po Polsce, który pisze o tym.

„Mąż Jadwigi Ciechanowieckiej, Mikołaj Manuzzi, awanturnik wenecki, dawny sekretarz legacji weneckiej w Madrycie, później w Paryżu, poznał w Petersburgu, gdzie szukał szczęścia, Stanisława Augusta. W Polsce był agentem Potemkina, któremu donosił wszystko, co się w Warszawie i w całym kraju. Zarobki z ciemnych źródeł, jak również operacje komercjalne przyniosły Manuzziemu duży majątek. Po ślubie z kochanką króla otrzymał indygenat polski i starostwo opeskie.”
---------------------------------------
Ernst Ahasverus von Lehndorff (1727-1811) – pruski arystokrata, szambelan na dworze Fryderyka II, przyjaciel biskupa Ignacego Krasickiego, dziedzic Sztynortu – dzisiaj w gminie Węgorzewo na Mazurach.

A królewski syn? Nie zapomniała o nim Wikipedia:

Stanisław Manuzzi (ur. ok. 1773, zm. 23 marca 1823 w Ucianie) – starościc opeski, syn Mikołaja, agenta Grigorija Potiomkina.

Poseł powiatu brasławskiego na Sejm Czteroletni w 1790 roku. Należał do prorosyjskiego obozu przeciwników reform. Konsyliarz Generalności Koronnej i Litewskiej i konsyliarz powiatu brasławskiego w konfederacji targowickiej, wyznaczony przez konfederację targowicką do sądów ulitimae instantiae Wielkiego Księstwa Litewskiego w 1793 roku. Obity w Warszawie przez przeciwników targowiczan. Poseł na sejm grodzieński (1793) od Litwy z województwa inflanckiego, członek konfederacji grodzieńskiej 1793 roku.

I chyba zamkniemy temat.

mar-k


Na górę
Post: 19-07-2022 21:33 
Offline

Rejestracja: 14-12-2010 19:44
Posty: 287
Lokalizacja: Jasło
Witam!
Forum jak tafla niezmąconej wody - czyż nie czas ją trącić, wstrząsnąć?

Konopczyński ze sporym dystansem podchodził do twórczości Jędrzeja Kitowicza:
„Jędrzej Kitowicz notował sobie różne ciekawości obozowe "na kulbace", więc też za ich niedokładność przeprasza czytelnika. Właściwie powinienby przepraszać raczej za niezliczone plotki, egzageracje (przesada, wyolbrzymianie/mar-k) i niesłusznie przypięte łatki (żeby nie powiedzieć: kalumnje), jakich się dopuszcza przy biurku, w podeszłym wieku, już jako proboszcz rzeczycki. Bo prawdziwe jego obozowe wspomnienia tryskają życiem i doskonale uzupełniają naszą wiedzę o tych scenach konfederackich, których był świadkiem.
[...]
Z powyższych względów należałoby albo całe pamiętniki Kitowicza, albo ich część barską wydać nanowo krytycznie, ale z mnóstwem sprostowań i z porządnem datowaniem wszystkich wypadków
[...]
dotychczasowe wydania (Poznań 1840, P. 1845, Lwów 1882), są właśnie dzięki talentowi narracyjnemu autora rozsadnikami fałszów i niepoczytalnych sądów.”

Nie mnie dyskutować z osądem pana Władysława, ale z drugiej strony podzielam zdanie o zdolnościach narracyjnych późniejszego proboszcza.

Konopczyński zarzuca autorowi Pamiętników brak chronologii, przekaz opowiastek, plotek itp. Nie dziwi to przy pedanterii profesora - jednakże Kitowicza czyta się z przyjemnością, ot choćby dla zabicia czasu.
Jakoś tak przypadkiem, szperając w necie po publikacjach, natrafiłem na pracę naukową Uniwersytetu Śląskiego, Wiek XVIII (nie tylko) w szkole. Literatura – historia – kultura – sztuka. Katowice 2013.
Zaintrygował mnie rozdział: Z ulicy na salony, autorstwa Anny Krosny (pominę podtytuł – chodzi o „kapłanki miłości” – brzydko by brzmiał).
Wiek XVIII jest dla mnie okresem przeciekawym. Opisane wydarzenia wpisują się niejako w królowanie Stanisława Augusta, więc zacytuję fragment tegoż rozdziału:

„Kolejna intrygująca przedstawicielka warszawskich nierządnic to Kiełczewska, po mężu Tomaszewska, którą Edmund Rabowicz identyfikuje z żoną Jerzego, instygatora koronnego. Stanowisko, jakie zajmował Tomaszewski, było nadawane dożywotnio przez samego króla i wiązało się ze ściganiem przestępstw popełnionych przeciwko państwu.
[…]
Typowa ulicznica, „podpierająca mur i płoty” jako metresa Tomaszewskiego przeprowadziła się na salony. Życiowy awans zawdzięczała zapewne w dużej mierze urodzie i rozgłosowi, jaki zyskała, pozując w królewskiej malarni
– między innymi podobno uczniom samego Marcella Bacciarellego:

Nagim swe ciało widzieć dała całe,
I stać, i leżeć, jak jej rozkazali;
To raczka, to wznak, to nogi do góry,
Wszystko czyniła, co rozkazał który.

Przebywając w malarni, Kiełczewska niejednokrotnie mogła mieć kontakt z samym Stanisławem Augustem.
Te przypuszczenia nie są bezpodstawne w świetle pamiętnikarskiego przekazu Jędrzeja Kitowicza:
Pod pozorem wydoskonalenia sztuki malarskiej założył [Bacciarelli – A.K.] muzeum malarskie, do którego schodzili się malarze przedniejsi warszawscy, a między nich na stół wchodziła płatna niewiasta, rozbierała się do naga i układała się w różne figury, jak jej kazano, w których ją malarze malowali.
Król zaś jegomość, siedząc w loży między malarzami, przypatrywał się z gustem oryginałowi do kopiowania wystawionemu; czasem nawet, sprowadziwszy do pokoju sypialnego, sztychował go dłutem przyrodzonym.”

Autorka podpiera się tutaj Kitowiczem. A on właśnie przedstawia w Pamiętnikach „osoby przy boku królewskim”, i aż dziw bierze, kim otaczał się król Staś!
Jest tam imć pan Komarzewski – „człowiek nieznajomy, jakiego urodzenia”; Franciszek Ryx – zaczynał jako kamerdyner, „w interesach miłosnych dogodny królewski minister”. Nobilitowany i obdarowany starostwem piaseczyńskim, chociaż nie było wtedy takiego powiatu; jest i wspomniany wyżej Bacciarelli:

„Trzeci takiejż faryny (z takiej mąki) człowiek – Baciarelli Włoch, malarz nagich niewiast wytwornym malowaniem królowi jmci do żywych ognia dodający”

– Czy nie nazwać by tego pornografią?

„Czwarty – Kortycelli, ród swój z Kurlandii wywodzący, indygenatem szlachectwa polskiego zaszczycony, z młodu w regimencie gwardii pieszej koronnej od kadeta prostego do rangi kapitańskiej służący; z którego regimentu wyniść musiał, z przyczyny, iż nabywszy choroby francuskiej, dręczącej go przez lat kilka, przesadzony merkuriuszem (rtęcią, ówczesnym lekiem na kiłę/mar-k), z prostego i dorodnego mężczyzny stał się mocno garbatym. Tego garbusa, w szulerniach i miłosnych intrygach sprawnego, przyjął król do swojej konfidencji.”

Król często wysyłał swoich totumfackich za granicę dla swoich interesów, ale też dla zbierania nowinek, plotek. Kotycelli wracając z wyprawy przywoził zawsze – jak pisze Kitowicz – oprócz tandetnych nowin, dziewicę dla króla.

Jeśliby nawet przesiać to wszystko przez konopczyńskie sito, to i tak będzie tematem zadziwiającym.

Gdyby sporządzić „królewski grafik dnia”: dwie, trzy godziny - poranna toaleta, posiłki, popołudnie i wieczory na bale, teatr i widowiska jak np. na wiślańskich wyspach, a noce - i nie tylko - na alkowy i „szał uniesień” (cóżby rzekł Podkowiński?), to gdzie był czas i siły! na rządzenie tak wielkim państwem, jakim była ówczesna Polska?

"Jakże piękny był ten wiek XVIII!"

mar-k


Na górę
Post: 26-07-2022 06:46 
Offline

Rejestracja: 25-04-2009 07:26
Posty: 1253
https://komancza.krosno.lasy.gov.pl/akt ... /maximized

A ja nadal mam wątpliwości, czy otrzymałem odpowiedź na moje pytanie, cóż to za obiekt jest zaznaczony na mapach Miega na S od Zyndranowej na granicy i czy związany jest on z KB
Obrazek


Na górę
Post: 26-07-2022 14:34 
Offline

Rejestracja: 10-05-2011 15:36
Posty: 744
Lokalizacja: słupsk
Dlugi pisze:
A ja nadal mam wątpliwości, czy otrzymałem odpowiedź na moje pytanie, cóż to za obiekt jest zaznaczony na mapach Miega na S od Zyndranowej na granicy i czy związany jest on z KB
Odpowiedź masz na książce Pana Macieja Śliwy "Konfederacja Barska od Spiszu po Bieszczady" na stronie 131
"...okop po wschodniej stronie przełęczy Dukielskiej, niemal przylegający do granicy."
Podobne symbole są też w innych miejscach, np. Jawor. Tam jednak istnieje napis, że to szaniec konfederacki.

Przy takich poszukiwaniach korzystam z "Galizien und Lodomerien (1779–1783) - First Military Survey". Może komuś się przyda:
https://maps.arcanum.com/en/map/firstsu ... OJDa0EMwxU


Na górę
Post: 02-08-2022 21:00 
Offline

Rejestracja: 14-12-2010 19:44
Posty: 287
Lokalizacja: Jasło
Witam!
Aby się coś działa, i jak mawiał Zagłoba, by język nie rozmiękł, a raczej szare komórki nie zarosły pleśnią, podrzucam linki do trzech ciekawych artykułów. Temat nieco z boku, ale j. w.

1. Książę i aktoreczka. Kazimierz Poniatowski i Agnieszka Truskolaska (fakt.pl)
Tym romansem żyła Warszawa. Lowelas stracił głowę dla aktorki

2. Książę Kazimierz i jego tajemnicze Elizeum
Ewa Sztompke Książę Kazimierz i jego tajemnicze Elizeum | WawaManiak (wordpress.com)

3. Franciszek Ryx | Łazienki Królewskie (lazienki-krolewskie.pl)
FRANCISZEK RYX - NIE TYLKO KAMERDYNER JEGO KRÓLEWSKIEJ MOŚCI

Może się wkleją linki, jeśli nie, to jak zwykle!

mar-k


Na górę
Post: 22-08-2022 13:12 
Offline

Rejestracja: 07-11-2009 18:57
Posty: 2277
Obrazek
Obrazek
W ub. roku podczas rowerowej przejażdżki po BN uwieczniłem na cmentarzu w Nowym Żmigrodzie powyższe konfederackie pamiątki.


Na górę
Post: 24-08-2022 09:21 
Offline

Rejestracja: 14-12-2010 19:44
Posty: 287
Lokalizacja: Jasło
„Księżniczka” Konstancja Żwanowa, czyli smutny żywot córki króla Stasia

Tekst jest fragmentem e-booka Marka Telera "Kochanki, bastardzi, oszuści. Nieprawe łoża królów Polski: XVI–XVIII wiek" wydanego przez portal Histmag.org.

https://www.onet.pl/informacje/histmag/ ... f,30bc1058

mar-k


Na górę
Post: 06-09-2022 20:18 
Offline

Rejestracja: 14-12-2010 19:44
Posty: 287
Lokalizacja: Jasło
Witam!
By ślina w gębie nie zastygła i język nie skołowaciał:

Niemal wszyscy piszący o KB są zgodni, że Konopczyński był jej admiratorem. Ja ośmieliłbym się mieć nieco stonowane mniemanie. Dlaczego? Może do tego skłania mnie, a raczej naprowadza fragment z cytowanego wcześniej przeze mnie Heykinga (Polska stanisławowska w oczach cudzoziemców)
Na początek ten fragment:
„Opublikowano [Generalność KB/mar-k] tzw. uniwersały, aby pokazać całej Europie, że to konieczność zmuszała Rzeczpospolitą do zawiązania konfederacji w celu podjęcia walki przeciwko wewnętrznym i zewnętrznym wrogom religii. Wrogowie – mówili oni – pragną zburzyć ołtarze panującej religii, zniszczyć wolność i zaprowadzić takie formy rządu, które z polski uczynią prowincję zależną od Rosji.
Król przewidując, że nie skończy się tylko na słowach, i w obawie, iż zgodnie z życzeniami wielu województw nastąpi ogłoszenie interregnum, uciekł się do podstępu. Zlecił on pewnym swoim kreaturom, pozornie z nim powaśnionym, aby formalnie przystąpiły do konfederacji w celu wywołania zamieszek i dotarcia do tajemnic Generalności.
Jednym z takich tchórzliwych osobników, którymi z wielkim powodzeniem posługiwali się król i Rosja, był hrabia Poniński – stworzony jakby do tej roli. […] szpikujący mowę pięknymi słowami, jak cnota, patriotyzm, bezinteresowność – takim był ten człowiek, którego bezgraniczna nikczemność szła w parze z płomienną ambicją.
Niegdyś był kochankiem hrabiny W[ielopolskiej], która kierowała swym mężem i szczerze była oddana konfederacji. Teraz stwarzając pozory, że chce odnowić stare więzy, zaczął deklamować o słabości króla i haniebnym ucisku Polski przez Rosję.*
-------------------
* Mowa tu o wojewodzicu poznańskim Janie Nepomucenie Ponińskim, utracjuszu, rozpustniku i szulerze, będącym na utrzymaniu ambasadora Repnina, który wypłacał mu miesięczną pensję.

W słowie wstępnym „Polski stanisławowskiej…” stykamy się z niepochlebną opinią o Heykingu, że przesiadał się z kwiatka na kwiatek. Ale jego marzeniem była dyplomacja, i stąd to „przesiadanie”: Kurlandia, Prusy, Rosja, konfederacja barska itp. Ale trzeba mu przyznać, że był bardzo dobrym obserwatorem z umiejętnością wyciągania wniosków,

Zaciekawiony rolą Ponińskiego w KB, prześledziłem dostępne wzmianki u Szczygielskiego, Konopczyńskiego, a także w PS. Tak, tak – ma nawet dość sążnisty biogram.

Wacław Szczygielski opisując KB w Wielkopolsce nie miał o Ponińskim dobrego zdania, wręcz odwrotnie:

„Do częstych tu bywalców należał Jan Poniński, wojewodzic poznański, politycznie związany z Teodorem Wesslem. Przybył do Drezna najpierw pod koniec lata 1768 r. „w towarzystwie jakiejś wesołej dziwy”. Ów „wojewodzic, syn głośnego przeniewiercy Antoniego, co zdradził Leszczyńskiego… demagog w Radomiu, zaraz potem sekretarz osławionej Delegacji, utracjusz, podszczuwacz, zdolny zaiste do wszystkiego, wcielony Katylina, dopiero co utrzymanek Repnina… i od jesieni razem z Poncetem*, mimo reputacji szulera i rozpustnika, opanowuje Marię Antonię.
Zadłużył się tu bardzo, wyłudził większą sumę od J. A. Jabłonowskiego, wreszcie w końcu stycznia 1769 r. uchodzić musiał przed wierzycielami. Gdy po którymś tam z rzędu pobycie w Dreźnie, przybył w połowie grudnia 1769 r. do stolicy saskiej, powinęła mu się wreszcie noga. Sprzeniewierzył bowiem już przedtem pieniądze otrzymane od dworu saskiego na cele konfederackie, zarwał na grubszą sumę J. A. Jabłonowskiego, „fakcji narobił wiele” i naraził się próbą szantażu Marii Antonii. Za to wszystko dostał się do więzienia. Adam Krasiński tak o tym pisał 3 marca 1770 r. Antoniemu Lubomirskiemu: „Poniński siedzi w areszcie i podobno w nim zgnije. Jak się oczy Sasom otworzyły, tak teraz mają go za hipochondryka, awanturzystę i bałamuta i nie chcą go wykupić. Już zjadł 10 000 dukatów pokazując gałki w kościele i teraz siedzi za 13 000 długu.”
---------------------------------------------------------
* Franciszek Poncet, zaufany sekretarz elektorowej saskiej Marii Antonii, przedsiębiorca jubilersko-zegarmistrzowski w Warszawie i Dreźnie

Jakoś nie dostrzegam także nuty sympatii u Konopczyńskiego, co mnie nawet nie dziwi:

„Swąd niszczycielskiego żywiołu czuć było z sąsiednich pól, gdzie szalał niemoralny Jasiek Poniński, ten co siedział w drezdeńskim areszcie za długi „honorowe”, lecz niedawno wykradł się z niego, bodaj za sprawą Ponceta, spiknął się bowiem z bawiącym wówczas w Dreźnie Szymkiem Kossakowskim; w powrotnej drodze przygarnęli Franka Kożuchowskiego, po czym razem skoczyli do Bielska, gdzie ich uczęstował hojny wujaszek Teodor. Zaczęła się odgrywka. Franek biegnie do grodu oświęcimskiego i składa manifest, potępiający zatajenie warneńskiego aktu
o bezkrólewiu, jako czyn niezgodny z ideologią barzan, z ich zobowiązaniami wobec Porty, z deklaracjami tejże Porty przez „wielkiego męża” Kossakowskiego wyrobionymi, gdy tu chodzi właśnie o rozwiązanie rąk monarsze-kandydatowi, co tylko czeka na opróżnienie tronu w Polsce. Jasiek kropi do swego dobrodzieja Niemca ogromne pismo, nie tyle kłamliwe, ile złośliwe, pełne niedyskrecji i napaści na zasłużonego pedagoga, księdza Krasińskiego. Szymek z Frankiem jadą do strapionej Matki Generalności, aby ją z pomocą świeżo zaangażowanego guwernera Francuza albo zmusić ją do pobłażania na wszelkie wybryki, albo ubezwłasnowolnić. Franek po drodze wygaduje, co mu ślina na język przyniesie: że biskup szalbierz, Generalność nie wie, co robi, za cztery tygodnie pożałuje swoich grzechów […]”

Tu wręcz rozchodzi się „swąd” sarkazmu i ironii! Za to w następnym fragmencie wyczuwa się chyba coś więcej niż ironię:

„Istnieją w zgromadzeniu [Generalności/mar-k] trzy partie. Jedną najlepiej zgraną stanowią ludzie pacowscy i biskupi; drugą najliczniejszą – lepsi lub gorsi klienci kwintumwiratu, do których podobno i przyjaciół Anny Jabłonowskiej trzeba zaliczyć. Trzecią nieliczną, ale najnamiętniejszą – narzędzia Wessla i zamierającej kabały drezdeńsko-bielskiej. Wśród nich najgłośniej krzyczy nie dopuszczony do Koła »kaznodzieja”, »pałogłowiec«, »Amerykanin« Dzierżanowski; cichutko, wstydliwie przyczaił się w kancelarii podskarbiego »Nepomuś Poninski«.”

I na koniec jeszcze jeden fragment z Konopczyńskiego – to już po upadki KB:

„»Demostenes-Aleksander«, czyli wojewodzic Poniński, zdobywa się na moment żalu, po czym nie chcąc patrzeć na katastrofę Polski, postanawia się ekspatriować do Saksonii, aby jedną ręką ciągnąć pensję od ukochanego Fryderyka Augusta, drugą zgarniać zyski wysłużone w konfederacji radomskiej.”

Mnie z tych przytoczonych fragmentów jakoś nie „wycieka” sympatia, a przecież to tylko wyimek z działań jednego z „bohaterów” KB. Takich postaci, które w ten sposób opisuje Konopczyński jest więcej. Nie darzy sympatią Amalii Mniszchowej, Karola Radziwiłła „Panie Kochanku”, czy Teodora Wessla. I właśnie zastanawiam się co w jego dziele przeważa: sympatia, czy sarkazm?
Już kiedyś pisałem, że czytanie Konopczyńskiego, to „mordęga”, jednakże jeśli się człowiek „uczepi” jakiegoś interesującego wątku, tematu, łatwiej go przebrnąć.

Z optymizmem, mar-k


Na górę
Post: 16-09-2022 15:33 
Offline

Rejestracja: 14-12-2010 19:44
Posty: 287
Lokalizacja: Jasło
Witam!

Nie dopatruję się jakoś przesadnego optymizmu, bo i skąd!
Za to wracam do Konopczyńskiego, do jego „Konfederacji barskiej”. Szukając wzmianek o Józefie Kantym Ossolińskim (1707-1780), wojewodzie wołyńskim, który pochowany jest w ufundowanym przez siebie rymanowskim kościele pw. św. Wawrzyńca.
Niby konfederat barski, ale gdy się poszpera, to wyjdzie nam kunktator, żonine popychadło i ośmielę się użyć słowa „cykor”, bo gdy mu książę-rozbójnik Marcin Lubomirski zabrał świeżo sformowaną chorągiew i z zajadłością pustoszył dobra, zrejterował na Węgry do Budzimierza. Większe zaangażowanie w działania konfederacji wykazywała jego małżonka, Teresa ze Stadnickich. Ale to może na inną „bajkę”

Ja natomiast podążając po śladach wojewody znalazłem w u Konopczyńskiego takie coś:

„Zaledwo skinął [Repnin/mar-k], zbiegli się do jego przedpokoju wszyscy: i ksiądz referendarz Podoski, i podskarbi Wessel, marszałek nadworny Mniszech, wojewoda kijowski Potocki, biskup krakowski Sołtyk i kamieniecki Krasiński, kuchmistrz litewski Wielhorski i wielu innych.
Jak się to wszystko łasiło, jak zgarniało czerwońce!(2) Jak tańczył na łańcuchu sprowadzony z wygnania książę Panie Kochanku! Zrobiłby wszystko, byle carowa dogodziła najserdeczniejszej ich chęci – pozbycia się z tronu „intruza” „solitera” Ciołka i przywrócenia w Polsce błogosławionego nierządu saskiego.
Tak daleko jednak nie szła zemsta Katarzyny, by przekreślić własne dzieło z czasów bezkrólewia i pomagać do korony księciu, którego sama odepchnęła. Niech tylko Stanisław August wyleczy się z romantycznych chimer, które w nim poddymali bracia – niech oddali od siebie ducha panowania (esprit de domination) w osobie starych Czartoryskich, a ona przywróci swą przyjaźń.”

Zawsze mówię, że rodzynki są we wstępach, przypisach, i właśnie pod dwójką widnieje nam Sekrietnyj raschod, czyli po naszemu tajemne wydatki Repnina dla przygotowania sejmu zwanego repninowskim. Uderza w nim skrupulatność w zapisie wydatków.
-----------------------
2. Oto siekretnyj raschod Repnina za rok 1767 (AM – Archiwum Moskiewskie/mar-k):
• 30.I. Podoskiemu za podróże do magnatów 500 dukatów;
• 28.II. Konisskiemu na podróż do Słucka 320;
• 10.III. Goltzowi na konfederację toruńską 12 000;
• Grabowskiemu na słucką 8 000;
• 4.IV. Carrowi i Igelstrӧmowi 800;
• 14.IV. Radziwiłłowi na konf. Litewską 10 000;
• 15.V. Mączyńskiemu, kaszt. sieradzkiemu na sieradzką 300;
• J. Ponińskiemu na wieluńską 400;
• 17.V. Gurowskiemu na podróż do Wielkopolski 100;
• 20.V. Aloy’emu na spotkanie Karola Radziwiłła w Gdańsku 100;
• 12. VI S. B. Gozdzkiemu pensję roczną do 17.IV. 3333;
• 14. VI. Podoskiemu na Radom 1000;
• 19.VI. Aloy’emu za fatygi 300;
• 20.VI. Mączyńskiemu na życie w Radomiu 200;
• 18.VII. St. Brzostowskiemu na deputacje konfederackie 1000;
• 25. VII. temuż na sejmiki litewskie 6000;
• 30.VII. Zabłockiemu, konsyliarzowi litewskiemu 64;
• 7.VIII. Ponińskiemu na wojaże do magnatów 500;
• 9.VIII. Podhorskiemu, konsyliarzowi bracławskiemu na sejmik 100;
• Carrowi zwrot wydatków sejmikowych 193;
• Ponińskiemu na sejmik wielkopolski 1000;
• Michałowskiemu na sejmik liwski 300;
• 13.VIII. Mączyńskiemu na sieradzki 300;
• Igelstrӧmowi na podróż do Krakowa i Zatora 300; temuż zwrot wydatków sejmikowych 292;
• 19.VIII. Ossolińskiemu na sejmik sandomierski 1000;
• 1. X. Czapskiemu na pruski 100; czynsz za mieszkanie posłów dla 450; 7.IX na tenże cel 100;
• Radziwiłłowi, posłowi kijowskiemu na życie 200;
• 13.X wynajem 3 karet na odwiezienie aresztantów 150; koszta podróży 492; na bieliznę i naczynia dla tychże 1631/3;
• 15.X. księdzu Nauszczyńskiemu szpiegowi 40;
• czterem posłom sejmowym 400;
• J. Ponińskiemu zwrot wydatków 594;
• 12.XI. Potockiemu star. Lwowskiemu 300 (później tyleż);
• 29.XI dr. Ernstowi za opiekę nad więźniami 10;
• Nauszczyńskiemu 20;
• 15.XII. Carrowi i Igelstrӧmowi 1280.
Razem 52 4011/3 dukatów. Osobno w wykazie Czerezwyczajnyj raschod figuruje Poniński z liczbą 500 dukatów.

Przy przeszło 50 tysiącach dukatów intryguje ta liczba 1/3 dukata, no cóż, zapewne skrupulantem i Repnin, i ten, na którego biurko trafił ten dokument.

Jeszcze jeden fragment:
„Urządził potem ambasador jeszcze jedno widowisko: wielkie poselstwo Rzplitej pchnął do Moskwy w misji hołdowniczej. Zgłosili się na wprzódki i podążyli do stóp tronu carowej wielcy posłowie, czterech frantów naszpikowanych pretensją i ambicją: pan Wielhorski denuncjował reformy, kopał dołki pod królem, szczuł na Czartoryskich – i żebrał o łaskę dla Mniszcha. Panowie Ludwik Pociej, strażnik litewski, Józef Ossoliński, starosta sandomierski, i Józef Potocki, krajczy koronny, robili to samo i obrabiali interesy Potockich; Szymon Kossakowski robił to samo z ramienia interesów Radziwiłła, Karol Gomoliński to samo – dla Wessla. Wszyscy prosili o gwarancje starego rządu” […]

Oświecona Europa wytykała Polsce i Polakom brak szerszego spojrzenia na wydarzenia w Polsce i ościennych państwach, a uprawianą „politykę zagraniczną” uważała wręcz za dziecinadę.

Już kiedyś wspomniałem, ze nie jestem chwalcą KB, patrzę na nią, a raczej na zachowania ludzi, którzy dzierżyli władzę, na króla, opozycję, magnaterię i tych prostych żołnierzy walczących o, no właśnie?
Bo nimi kierowała jakaś zwierzchność, a ta jaki miała cel?

Pozdrawiam pytająco, mar-k


Na górę
Post: 26-09-2022 21:18 
Offline

Rejestracja: 14-12-2010 19:44
Posty: 287
Lokalizacja: Jasło
Witam!

W moim ostatnim poście, w repninowskim wykazie, pojawiają się nazwiska późniejszych konfederatów barskich. Myślę, że zatrzymam się na chwilę przy wojewodzie wileńskim, Karolu Radziwille Panie Kochanku. Zaciekły przeciwnik Stanisława Augusta i obecności wojsk rosyjskich w Polsce. Jego nieprzemyślane i chaotyczne działania, sromotna klęska w bitwie pod Słonimiem (sam nie brał w niej udziału) zmusiły go do emigracji, a obłożony sekwestrem majątek pozbawił dochodów. Więc wegetuje na uchodźctwie to tu, to tam, na koniec w Dreźnie, czekając chyba zmiłowania.
To „zmiłowanie” nadeszło w 1767 r.!

Jak niewiele potrzeba było – wystarczyło hasło: Zdetronizować Ciołka, by – jak pisze Konopczyński - Radziwiłł dał się "na łańcuchu sprowadzić" i wieść pierwsze skrzypce w repninowskim sejmie. Mało tego – z pokorą podpisuje „lojalkę", ba, nawet uprasza Repnina, by ten dał mu nadzorcę tej lojalności, w osobie pułkownika Wasilija Karra (Carra)* . Tego samego, który także widnieje na tym wykazie płatności - może m. In. za to?
------------------------------
* [z Wikipedii] Wasilij Aleksiejewicz Carr (Karr), (ur. 1730 – zm. 25 lutego 1806 w Moskwie) – generał major wojsk rosyjskich od 1771 roku. Pułkownik od 1763 r., brygadier od 1770. Dowodził oddziałem wojsk rosyjskich osłaniającym konfederację radomską w 1767 r. W 1771 w rosyjskim korpusie ekspedycyjnym walczył z konfederatami barskimi. Jako dowódca ekspedycji karnej wziął udział w tłumieniu powstania Pugaczowa. W 1768 odznaczony Orderem Świętego Stanisława. W tym samym roku uzyskał polski indygenat.
------------------------------
Mnie nurtuje pytanie: te honory (order i indygenat), to za Radziwiłła i za walkę z konfederatami barskimi? – a ja tak niedawno westchnąłem: jakiż ten wiek XVIII. był piękny!
Natomiast pewnym wyjaśnieniem roli króla jest fragment z Kraushara:
„Nie wiedzieli, że rozwinięcie akcyi przygotowanej w Polsce ze strony wschodniego mocarstwa przed otwarciem sejmu Czaplicowego (6 października 1766 r.) , zainicyowane objazdem wszystkich znakomitych dworów magnackich i szlacheckich przez pułkowników Igelströma i Karra, odbyło się na skutek rady udzielonej w tym kierunku przez Stanisława Augusta, chcącego w ten sposób przeciwdziałać agitacyi, rozwiniętej w kraju ze strony biskupów Sołtyka i Massalskiego.” *
--------------------------
Aleksander Kraushar, Książę Repnin i Polska w pierwszem czteroleciu panowania Stanisława Augusta (1764-1768), Kraków 1898.

Zachowanie Radziwiłła nawet mnie nie dziwi, nie był on – jak się to wtedy określało - statystą! Bo przecież na to mistrzowskie pociągnięcie Repnina dali się nabrać i inni, także późniejsi przywódcy KB.
I jeszcze raz Kraushar:
„Intrygom [konfederacji radomskiej/mar-k] zawdzięcza poseł pełnomocny rosyjski, ks. Repnin, tryumf swej bezwzględnej polityki, i on. co jeszcze we wrzeniu 1766 r. w raportach swoich do ministra Panina, nie tai trudności swego zadania, które, jak sam przyznał, do »rozpaczy go doprowadzały«, mógł już w początkach roku 1768, w poczuciu zadowolonej ambicyi, donieść swojemu opiekunowi i powinowatemu o owocach odniesionego nad Polską skonfederowaną zwycięstwa.”

A rozczarowanie przychodzi szybko – Ciołek na tronie pozostał, bo Katarzyna II. ani myśli zmieniać wygodnego przecież „władcę”. Potrzebna jej była przeciwwaga (strach przed pozbawieniem tronu) dla usiłującego „rządzić” Stanisława Augusta. I strach ten, co rusz podsycał Repnin i jego następcy.

I na koniec jeszcze jedno nurtujące mnie pytanie:
Repnin w liście do Katarzyny II: Mateczko! Obrzydło mi to siedzenie bez sensu w tej Warszawie! Za byle drobiazg płacić muszę każdej poselskiej kanalii z zapyziałego miasteczka! Żeby choć brali i robotę robili! A oni biorą i palcem w bucie nie kiwną...
To jak on się rozliczył z tych nietrafionych „podarków”?

To i tyle, mar-k


Na górę
Post: 05-10-2022 21:32 
Offline

Rejestracja: 14-12-2010 19:44
Posty: 287
Lokalizacja: Jasło
Witam!

Noce coraz chłodniejsze, i by ta nieruchoma tafla nie przymarzła, trzeba ją nieco zmarszczyć!

Zdetronizować Ciołka” - to zawołanie przewija się od repninowskiego sejmu, poprzez niemal cały okres trwania KB, i nawet gdyby się to powiodło, to komu tron Polski w zamian? Może za „preludium” niech posłuży ten urywek Wspomnień Stanisława hr. Wodzickiego:
„[Franciszek Wodzicki, ojciec pamiętnikarza/mar-k] odbywał nauki u XX. Pijarów, potem w Turynie, nakoniec w Lunewilu długi czas przesiadywał. Z powrotem do Polski, ojciec mój ożenił się z Zofią Krasińską, najmłodszą z czterech córek starosty Nowomiejskiego, przezco spokrewnił się z dworem saskim, gdyż jak wiadomo, siostra Zofii, Franciszka Krasińska poszła była za księcia Karola królewicza Kurlandzkiego, a syna Augusta III. Związek ten narobił wiele hałasu w swoim czasie, albowiem ślub ten był tajemny tylko za wiedzą ministra Bryla; a gdy się o nim król dowiedział, zachorował ze zmartwienia. Przez cały rok trwały negocyacye z ojcem panny, starostą Nowomiejskim, któremu, ażeby nakłonił córkę do rozwodu, obiecywano starostwo Spiskie, a siostrze starosty Zofii Tarłowej wojewodzinie Sandomierskiej, co później wyszła za Lubomirskiego, kasztelana krak., starostwo Wiślickie dawano. Jednakże zdanie Krasińskiego biskupa Kamienieckiego przemogło; nie stracił on bowiem nadziei, żeby ów książę Karol, który się Polakom umiał podobać, nie wstąpił na tron po śmierci ojcowskiej.”

A Kitowicz pieje w swoich Pamiętnikach pieśń pochwalną – jakiż to był wspaniały władca August III. Wielu, nie tylko konfederatów barskich, podzielało ten osąd, i wielu widziało na zwolnionym tronie syna Augusta III. – Karola Krystiana.

U Rostworowskiego:
„August III, stary i chory, myślał już tylko o zapewnieniu synowi następstwa tronu. Wstępnym krokiem do utrwalenia Sasów w Polsce było objęcie w roku 1758 (za zgodą carowej Elżbiety) księstwa kurlandzkiego przez królewicza Karola.”

- To było za Elżbiety, ale za Katarzyny II. już nie!:

„Rosja nie chciała dopuścić do elekcji jeszcze jednego Sasa po spodziewanej śmierci Augusta III. Dobitnie dała temu wyraz, rugując z Kurlandii królewicza Karola.”

Idźmy dalej za Kitowiczem – w jednym z przypisów znajdujemy biskupa kamienieckiego, Adama Krasińskiego:
„»Minister spraw zagranicznych« konfederacji, kierował zabiegami o pomoc francuską. Z ewentualną detronizacją Poniatowskiego wiązał widoki osobiste, jako krewny Franciszki Krasińskiej, żony (nie uznawanej zresztą przez rodzinę elektorską) księcia kurlandzkiego Karola. W związku z tym włączył się nawet czynnie w konfederację radomską, a podczas barskiej snuł z „królewiczową” plany obsadzenia na tronie polskim chwiejnego i mało energicznego elektorowicza.”

No to może teraz Konopczyński – cóż, nie obdarzył on królewicza Karola ciepłym spojrzeniem:
„Ładny, miły, umiał po polsku, lubił Polaków, z czasem popierać będzie konfederatów swymi wpływami, oto wszystko. Zresztą trzpiot, danser, bawidamek, w miarę leniwy, w miarę rozpustny, skłonny do ulegania faworytom, słowem materiał na nowego Augusta III.”

No, ale zawsze lepszy, niż jakiś tam stolnik!

Być może, w przypadku spełnienia tych „pobożnych życzeń”, biskup widział się już w rodzinie królewskiej – Franciszka Krasińska jest przecież żoną saskiego królewicza Karola Krystiana. Co prawda w obliczu prawa saksońskiego jest żoną morganatyczną. Ale gdyby jednak na tron Polski wstąpił królewicz Karol, to kto wie!
-------------------
* Dzieci zrodzone z matki nie pochodzącej z panującego rodu nie mają praw do korony saskiej.

Wszystkie te zabiegi były krótkowzrocznym chciejstwem, historia i tak zapisała po swojemu kartę. A u wielu historyków, bądź piszących o konfederacji barskiej, często można natknąć się na konkluzję: gdyby nie było Ciołka, nie byłoby konfederacji!
To może na dokładkę kawałek Jasienicy:
„Niepodległość! Pewnie, że wielu szeregowych barzan walczyło o nią szczerze. Lecz przywódcy zwinęliby zaraz chorągiewkę, gdyby tylko Rosja zgodziła się przepędzić precz Stanisława Augusta, skreślić wszystkie co do jednej reformy dokonane przez niego i Czartoryskich. W spisach menerów konfederacji radomskiej, barskiej i targowickiej odnajdziemy łatwo te same nazwiska, tych samych ludzi.”

Literatura:
P. Jasienica, Rzeczpospolita Obojga Narodów. Dzieje agonii, Świat Książki, W-wa 1997;
J. Kitowicz, Pamiętniki, czyli Historia polska, PIW, W-wa 1971;
E. Rostworowski, Ostatni król Rzeczypospolitej…, WP, W-wa 1966;
Stanisława hr. Wodzickiego Wspomnienia z przeszłości od roku 1768 do roku 1840, Kraków 1873

mar-k


Na górę
Post: 11-10-2022 22:03 
Offline

Rejestracja: 14-12-2010 19:44
Posty: 287
Lokalizacja: Jasło
Witam!

Powiedzmy, ciąg dalszy.
Mottem niech będzie zdanie z ostatniego mojego postu:
[…] przywódcy zwinęliby zaraz chorągiewkę, gdyby tylko Rosja zgodziła się przepędzić precz Stanisława Augusta, skreślić wszystkie co do jednej reformy dokonane przez niego i Czartoryskich.

Gdyby tak policzyć tych sfrustrowanych, tych którym cierniem w oku był Stanisław August, to zebrała by się spora gromadka.

Zaczątkiem, a bardziej przełomem stał się sejm konwokacyjny w maju 1764 r.
Zacznijmy od Jana Klemensa Branickiego. Hetmanem (polnym koronnym) został za to, że bez walki poddał się konfederatom dzikowskim i dał się uwięzić. Oswobodzili go dopiero Rosjanie wspierający Augusta III – i właśnie za to (wierność) król uczynił go hetmanem. Historia lubi zataczać koła: mierny, bierny, ale wierny! Na wspomnianym sejmie, uchwaloną Komisją Wojskową Koronną ograniczono władzę hetmańską - to tak, jakby człapiącemu (!) rumakowi hetmana wielkiego koronnego ściągnięto cugle. Tym bardziej to zabolało że widział się on w myślach i podszeptach jego stronników na tronie Rzeczpospolitej. Późniejsza sromotna rejterada na Węgry potwierdziła tylko jego „zdolności” przywódcze i hetmańskie. A gdyby go tak jednak obrano królem?

Podobnie rzecz miała się z podskarbim wielkim koronnym, Teodorem Wesslem (urząd ten kupił u Brūhla za wcześniej wziętą łapówkę). Tutaj też zainstalowano „oko kontrolne” – Komisję Skarbową – miało ono dopilnować, a bardziej nadzorować podskarbiego. Może chciano przeciąć np. jego machlojki z dochodami z mennicy? Łapówka „domagała” się przecież profitów/zwrotu!
Dodam tylko, że pociągnięcia te, sejmowe uchwały, odbywały się pod presją „dodatku motywacyjnego”: wojska moskiewskiego.

Jerzy August Wandalin Mniszech, to jakby inna para kaloszy. Tu trzeba cofnąć się spory czas. Rosnące znaczenie i pozycja Czartoryskich, skłania Brūhla wszechwładnego saskiego ministra do pojednawczych gestów – np. drogą mariaży. Proponuje swoją dwunastoletnią (!) córkę (1748 r.), niczym „klacz na wybiegu”, Kazimierzowi Poniatowskiemu – ten jednak arogancko odrzuca propozycję. Zaowocuje to później chorobliwą wręcz nienawiścią Amalii do wszystkiego, co łączy się z nazwiskiem Poniatowskich. Podobnie rzecz się ma z drugim takim gestem – ożenku syna z córką wojewody ruskiego, Izabelą. Grzeczna, ze zmyślonym pretekstem, ale stanowcza odmowa, podziałała jak zimny prysznic. W 1750 r. wydano Amalię za mąż (miała wtedy 14 lat) za Jerzego Augusta Mniszcha, marszałka nadwornego koronnego. Było to pociągnięcie mające osłabić znaczenie i pozycję Familii. By to osiągnąć, Brūhl wszelkimi sposobami i zabiegami wysuwał zięcia na pierwszy plan. A on sam? – mówiono o nim: nieokiełznane, wręcz wybujałe ambicje i skrajna niechęć do Czartoryskich.
W dwa lata później nowy zgrzyt: podczas sejmu (1752) Stanisław Poniatowski, późniejszy monarcha, zarzucił bratu Amalii, Alojzemu, legitymowanie się fałszywym polskim szlachectwem. To jeszcze bardziej rozjątrzyło Amalię.
Po obiorze Stanisława Augusta, Mniszchowie wynieśli się z Warszawy i zaszyli się w Dukli. W listopadzie 1767 r. Mniszech utracił urząd marszałka nadwornego koronnego na rzecz szambelana królewskiego, Franciszka Wielopolskiego. Mamy zatem następnego z pretensjami, no, bardziej dwoje.
Za Augusta III. Mniszchowie należeli do pierwszych osób w Rzeczpospolitej, utrata tego znaczenia, to niczym bolący wrzód.
Mniszech to kunktator i raczej popychadło – z literatury przedmiotu wiemy, że pierwsze skrzypce w tym stadle odgrywała jednak Amalia; i sądzę, że chyba o niej myślał Fryderyk II. mówiąc o konfederacji barskiej: w Rzeczypospolitej rozum popadł w zależność od niewiast, one intrygują i rozstrzygają o wszystkim, podczas gdy ich mężowie się upijają.
Trzeba przyznać, że celny to osąd – Amalia była gruntownie wykształcona, władała płynnie siedmioma językami, nieobca jej była literatura, architektura i sztuka, nawet malowała! Ale też nieobca była jej intryga, w tej wręcz celowała. A w literaturze barskiej z kobiet, jest chyba najbardziej widoczna.

O Radziwille Panie Kochanku, wystrychniętym na dudka przez Repnina … cóż tu dodać? Może wystarczą epitety, którymi obdarzali go współcześni, a później piszący o nim. I tak – Dumouriez w swoich Pamiętnikach skwitował krótko: „Książę Radziwiłł było to głupie bydlę, ale najbogatszy pan w Polsce”; Historyk z krakowskiej szkoły historycznej, „stańczyk” Michał Bobrzyński: „Radziwiłł Panie Kochanku, pan ogromnej fortuny, popularny dla swej fantazji w tłumach szlacheckich, zbliżony do nich zupełnym brakiem wykształcenia, podzielający ich wszystkie przesądy a pod względem zdolności i charakteru człowiek bezprzykładnie tępej i ograniczonej głowy”; w „Ostatnim rycerzu Europy” jest „tumanem bożym”, U Sidorskiego: „ … w Radziwille, niczym w soczewce, skupiło się całe polskie zło” , a u Jasienicy: "Ów książę, pijany we dnie i w nocy, liczył się jako figura polityczna coraz mniej, przestawał wiedzieć, co się na świecie dzieje.”
Chyba nie trzeba więcej. To następny wielki frustrat do tej gromadki!
I tak nam się pozbierał panteon niezadowolonych. Dopisać by można doń jeszcze i kilka osób, bezpośredni lub pośrednio powiązanych z konfederacją barską – tzw. duchowych patronów, i wszystkich spiąć jednogłośnym zawołaniem: byleby tylko Ciołka strącić!
I na koniec pytanie: gdyby nawet, jakimś cudem, na tron wstąpił by saski królewicz, Karol Krystian – co wtedy, co dalej?

Literatura:
Maria Dernałowicz, Portret Familii, PIW, W-wa 1974;
Wojna w Polsce 1770 i 171. Z pamiętników generała Dumourieza, Poznań 1865;
Janusz Roszko, Kazimierz Pułaski. Ostatni rycerz Europy, Wyd. Śląsk, Katowice 1983;
Dionizy Sidorski, Panie Kochanku, Wyd. Śląsk, Katowice 1986.

Coż, na razie!- mar-k


Na górę
Post: 15-10-2022 20:09 
Offline

Rejestracja: 14-12-2010 19:44
Posty: 287
Lokalizacja: Jasło
Witam!

Już kiedyś wspominałem o wierszu traktującym o śmierci Kajetana Sapiehy, poległego w bitwie pod Lanckoroną, którego autorem jest Andrzej Ewaryst Kuropatnicki z podjasielskiego Tarnowca. Dzisiaj udało mi się znaleźć i ściągnąć (pdf) Poezję barską, zebraną przez profesora Uniwersytetu Wileńskiego, Kazimierza Kolbuszewskiego, wydaną w Krakowie w 1928 r. I w niej znalazłem ten wiersz.
W Wikipedii znajdziemy krótki biogram Kajetana i błędną informację, że źródła, w tym wiersz, znajdują się tylko w rękopisach, w Ossolineum. A tu masz – wiersz jest w tym zbiorze!
Skrótowo: Kajetan Michał Sapieha h. Lis (1749-1771) marszałek połocki konfederacji barskiej. Najmłodszy syn Ignacego i Anny z Krasickich, brat Józefa i Franciszka Ksawerego. Poległ w Lanckoronie 23 maja 1771 r.
Kiedyś dotarłem do XIX-wiecznego Kalendarza Krakowskiego Józefa Czecha, nawet miałem ten wypis o przebiegu bitwy i śmierci – jakoś przepadł mi. Ale zapamiętałem, że zginął zatratowany przez własnych huzarów, gdy usiłował ich zatrzymać podczas ich panicznej ucieczki. W podobnym tonie znajdziemy ten epizod w artykule Piotra Sadowskiego: „Konfederacja barska w starostwie lanckorońskim” [w: Zeszyty sądecko-spiskie/III]. Wygładzone wersje znajdziemy w Wikipedii, a nawet w PSB: „Dowodził jednostką huzarów i zginął stratowany po upadku z konia przy przeprawie przez rów.” Kitowicz natomiast pisze:
„Osobliwie raz pod Lanckoroną, gdzie zginął Sapieha, krajczyc litewski, młody i piękny kawaler, sadząc przez rów w rejteradzie spadłszy z konia, końmi stratowany i od Kozaków dokłuty; w której potyczce zginęło przeszło 500 konfederatów w zabitych, ranionych i w niewolę pojmanych.”
Kilkakrotnie byłem w Lanckoronie i pobliskiej Kalwarii Zebrzydowskie. W ścianie frontowej kościoła w Kalwarii wmurowana jest tabliczka epitafijna, którą ufundowała rodzina Kajetana. W jej tekście jest błąd: jest województwa płockiego, a winno być połockiego. Jak mało znamy naszą historię doświadczyłem właśnie tu. Po kilku latach jakoś zapomniałem, gdzie jest ta tablica – zapytałem spowiadającego w kościele zakonnika w podeszłym wieku – nie umiał mi odpowiedzieć. Obszedłem dookoła – znalazłem!
Jak na wstęp, to dość sporo tego, zatem – wiersz:

19. WIERSZ NAD ŚMIERCIĄ JO. KSIĘCIA KAJETANA SAPIEHY...
per Euaristum Kuropatnicki Castellanum Belsensem
1-mo.
Starożytność swym bogom paliła ofiary
Błagalne, z najzacniejszych mężów czyniąc dary,
Którzy męstwem, krwią, rodem słynęli w narodzie.
Pod błagalny nóż tacy stawiani w nadgrodzie
Obrażonemu bóstwu, by mściwe pioruny
Odwrócić od narodu i ocalić trony
Bogowie przebłagani łaskawie raczyli.
Krew niewinną wspaniałą dlatego toczyli.
2- do.
Nasz wiek Boga prawego, nie bogi fałszywe
Czci, i błagalne inne, a nie ciała żywe,
Dajem Bogu ofiary. Lecz przeczyć nie możem,
Że na karę narodu nie błagalnym nożem,1
Lecz Gradywa orężem na polu Marsowem
Zbiera Bóg mężów sławnych — wyrokiem surowem,
Wypleniając do rady mężów i do boju,
By osłabić do wojny naród i pokoju.
3-io
Dwudziesty trzeci maja dał w księciu dowody,
Gdy Kajetan Sapieha, a syn wojewody
Mścisławskiego, Sanguszków z babki, a Krasickich
[z matki]
Krew w żyłach swych mający, a z książąt ostatki
Olgierdów Litwą władnych noszący zaszczyty,
Połocką laską sławny, cnotą znamienity,
Pada ofiarą Bogu w bitwie za Ojczyznę,
Pod Lanckoroną śmierci odbierając bliznę.
4- to.
Wieszczym duchem niepłonnie mitrę mu nadała
Ojczyzna, i purpurę książąt wdziać kazała:
Za dom cały, za siebie odwdzięczył Ojczyźnie,
Gdy krew, życie, na placu oddał w darowiźnie.
Chętnie z odwagą, męstwem, by wolność, by wiara
Ocalała, szedł na plac, chętliwa ofiara
Bież, połocka Pogoni, jak Sapiehów Strzała
Szybko, obleć Ojczyznę, jakoli jest cała,
Ogłoś, że poległ książę Kajetan, za wiarę,
Za wolność, za Ojczyznę czyniąc z się ofiarę.
---------------------------------------------------------
… błagalnym nożem: aluzja do Abrahama, mającego zabić Izaaka.
Gradyw - przydomek Marsa.

mar-k


Na górę
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Nowy temat  Odpowiedz w temacie  [ Posty: 759 ]  Przejdź na stronę Poprzednia 146 47 48 49 50 51 Następna

Strefa czasowa UTC+01:00


Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Przejdź do:  
Technologię dostarcza phpBB® Forum Software © phpBB Limited
Polski pakiet językowy dostarcza Zespół Olympus.pl