Będzie krótko, bo i sam spacer był krótki
W sobotę mimo dość niesprzyjających prognoz (zapowiadały temp. odczuwalną poniżej 10st i opady śniegu) ruszyłem na zaplanowaną krótką trasę. Krótką, gdyż towarzyszyła mi tym razem małżonka a nie chciałem jej zniechęcić od razu do Beskidu. Trasa miała prowadzić przez Ożenną niebieskim w stronę Ciechani i po dotarciu do szlaku czerwonego przez przeł. Beskid nad Ożenną wrócić do skrzyżowania po drodze zahaczając o wszystkie cmentarze. Już na wstępie, z obawy o warunki śniegowe na podejściu niebieskim szlakiem odwróciłem trasę i spod byłej strażnicy WOP ruszyliśmy na cm. nr 4, z niego zeszliśmy do drogi, gdzie mogliśmy podziwiać zmyślną numerację cmentarzy pierwszowojennych (pewnie to też zasługa grantów unijnych, widziałem takie tablice również przy innych cmentarzach, jednak wolałbym, aby trzymali się oryginalnej numeracji a nie wymyślali swoją). Po drodze trochę zaczynał sypać śnieg i już obawiałem się, że ze zdjęć nic nie będzie jednak jeszcze przed dojściem do granicy wypogodziło się i zaczęło świecić piękie słońce. Co do temp. prognoza również sie myliła
Granicznym szlakiem szliśmy w kierunku cm. 1 i 2, było dość ciężko ale nie ze względu na pokrywę śnieżną lecz z powodu, że szlak już nieźle zarósł głównie leszczyną a leżący na gałązkach śnieg dodatkowo je poprzyginał i nieraz wytrzepywało się śnieg zza kołnierza. W końcu odbijamy w kierunku cmentarzy, po drodze przecinamy jakąś nową drogę leśną.
Przy cmentarzach odpoczynek i posiłek, którego oczywiście najbardziej domaga się pies. Zapada też decyzja, że szkoda włóczyć się po lesie skoro tak pięknie świeci słońce - bedziemy schodzić przez pola do Ożennej. Z pól piękne widoki, schodzimy w dolinę i po udanej przeprawie przez Ryjak lądujemy koło następnego cmentarza - nr 3. Trochę błądzę jeszcze po cmentarzu łemkowskim, jednak trzeba się zbierać, bo zaczynają zlatywać się psy - trzeba było na nie uważać aż do skrzyżowania, jednego wilczura dopiero kijek usadził w miejscu
Na skrzyżowaniu widzę ciągnące się starą drogą w stronę Żydowskiego ślady traktora - wpada mi do głowy myśl, by spróbować dojechać do miejsca, skąd było zrobione zimowe zdjęcie do kalendarza MPN-u. Niestety po wyjechaniu na górkę jeszcze przed osiągnięciem linii lasu drogę zagradza zaspa, której nie pokonał też traktor. On zjechał na pola, ja musze odpuścić. Jeszcze tylko podziwianie zimowych widoków i jedziemy na Grzywacką.
Parkujemy za mostem i powolutku wspinamy się czerwonym szlakiem. Po drodze mijamy wiatę - bardzo dobre miejsce na odpoczynek z widokiem na dolinę Wisłoki, lecz nie korzystamy bo ławeczki przysypane topniejącym śniegiem. Wyżej przechodzimy koło wykonanych ciekawie oznaczeń szlaku - tam, gdzie brakowało drzew do namalowania znakarze szlak oznaczyli na pionowo ustawionych kawałkach kamieni, dodatkowo ustalonych przez obłożenie mniejszymi - mi to się spodobało
Liczyłem po cichu że żona będzie mieć okazję zobaczyć Tatry z Grzywackiej ale to byłaby zbyt wielka łaska Beskidu aby tak za pierwszym razem jej się udało. Mimo wszystko widoki piękne, wiatru prawie nie ma a wrażenia wyskrobania się na kołysającą się mimo to wieżę też zapadające w pamięć.
Później już tylko zejście do samochodu i powrót do domu.
P.S. Zapomniałem dodać - moderatorska kapliczka w Grabiu ma się dobrze, ogrodzenie naprawione, natomiast sąsiednia - tak jak pisał Szymon - nadaje się do roboty
(fajna ta edycja 120min
)
Zdjęcia