Z powodu pewnych okoliczności zamiast poczekać jeszcze ze 2 tygodnie na piękną złotą jesień w sobotę udałem się BN. Mam nadzieję że za ten falstart dyskwalifikacji nie będzie
Zmotywowany potwierdzeniem przez Szy, że da się uzyskać pozwolenie na przejście doliną Ciechanii, a także w wyniku narobienia smaku przez takiego jednego (
) prawie pół roku po otrzymaniu obietnicy pozwolenia postanowiłem wreszcie go wykorzystać.
Trasa miała prowadzić wpierw na Wysokie, gdzie miałem czekać na wschód słońca, jednak prognozy jak i pogoda okazały się niełaskawe, dzięki czemu już na starcie zaoszczędziłem ok. 3km a więc godzinę na leniuchowanie gdzieś na trasie. Pierwszy punkt zmienił się więc na Żydowskie, gdzie pooglądałem obydwa cmentarze, a później idąc drogą w kierunku pierwszego głównego celu usiłowałem sobie przypominieć jak to wszystko wyglądało za czasów PGR-u ale pamięć już nie ta
. Teraz Żydowskie jest całkowicie wymarłe - ot, jedna stodoła i dwa budynki MPN-u. Przed nimi przy drodze położone bryły piaskowca z wyciosanym krzyżem - ciekawe skąd? Dalej przechodzę przez podmyty mostek, z którego to właśnie powodu droga jest nieprzejezdna, choć oglądając bariery widać że były na siłę rozwalane. Później jeszcze kawałek przez las i z czystym sumieniem naruszam znak zakazu wszelakiego i szutrówką udaję się w kierunku Ciechani. Po drodze pozwalam sobie na krótkie odejście w kierunku kasarni, później buszuję trochę w drzewach wzdłuż drogi w poszukiwaniu śladów dawnych domostw, aż w końcu udaję się na cmentarze. Zabawiam na nich dłuższą chwilę, gdyż nie wiadomo kiedy będzie okazja znów się tu znaleźć. Opuszczam je w końcu i drogą koło stawów wędruję w kierunku terenowej stacji badawczej MPN-u. Niestety, tu też nikogo nie ma - szkoda bo myślałem że ktoś będzie próbował mnie przyłapać a wtedy ja mu machnę przed oczami zezwoleniem
A tak poważnie to myślałem że przy okazji pogadam z kimś, kto z racji swojej pracy mógłby znać o wiele lepiej ten teren.
Przy stacji pierwszy dłuższy postój i delektowanie się widokami zaczynającej się jesieni. W końcu jednak trzeba się zbierać w dalszą trasę i już po chwili straszy mnie tabliczka ostrzegająca o niedźwiedziach - ciekawe dla kogo ją tu umieszczono?
Później podejście pod graniczny ciągle oglądając się za siebie - nie za niedźwiedziami lecz by zapamiętać jak najwięcej z widoku. Granicznym udaję się w kierunku Baraniego, już za przeł. Mazgalica na podejściu zapinam napęd na 4 łapy i dzięki temu prawie bez wysiłku znajduję się na górce, ponawiam to jeszcze przed Baranim. Pies ma siły niespożyte
Pierwszy raz wykorzystałem to w marcu by móc zakończyć trasę. Na Baranim udaje mi się przez chwilę być samemu, szybko wychodzę na wieżę i oglądam widoki, jednak towarzysz z poziomu ziemi domaga się mojego towarzystwa. Siadamy na chwilę i podczas posiłku dochodzą turyści od Olchowca, później jeszcze rodzina Słowaków. Jak już się zebrałem i schodzę do Olchowca z lasu zaczyna być słuchać niezły gwar - mija mnie jakaś wycieczka klasowa, dobrze że nie dopadli mnie na szczycie
Schodzę pięknie odnowionym chyba w tym roku szlakiem pomarańczowym (
), w najbardziej nielubianym przeze mnie fragmencie trochę zmienił przebieg i został przeniesiony na drugi brzeg Olchowczyka.
W Olchowcu widać zaczęli porządki w koło cerkwi - trochę szkoda, bo choć murek robią na szczęście kamienny to jednak cementowa zaprawa szpeci. Przy okazji uszkodzili też 2 krzyże
Siadam znów na chwilę na łące za cerkwią - w końcu mam czas
Długo się nie nasiedziałem bo zostaję przegoniony stamtąd przez wilczura z najbliższej chaty i rad-nierad ruszam dalej.
Następnym głównym punktem wycieczki było poszukiwanie pewnego kamienia nad Olchowcem, jednak zaślepiony całkowicie posiadanymi wcześniej informacjami (błędnymi niestety) nie przyłożyłem się do zrozumienia wskazówek odnośnie jego położenia uzyskanymi od naszego forumowicza (nie wiem czy życzył by sobie być tu wymieniany, jednak ci, co forum czytają skojarzą go po rozległej wiedzy o tych terenach
) i niestety szukałem nie na tym wierzchołku co trzeba
W końcu odpuściłem i po zejściu do żółtego szlaku udałem się w kierunku Wilszni. Tam na rozdrożu odpoczynek i ponowne zaznajomienie się z wskazówkami odnośnie położenia cmentarza oraz krzyża. W końcu zagłębiam się w las i zaczynam od poszukiwań cmentarza. Łatwo nie było ale poszukiwania zakończyły się sukcesem, przy okazji tuż poniżej cmentarza lokalizuję spory wypoziomowany plac - myślę nawet że to jest cerkwisko, jednak WIG-ówka wyciągnięta z plecaka rozwiewa wątpliwości. Od cmentarza już na przełaj udaję się pod krzyż, cieszę się jak już widzę go z daleka - i do niego i do cmentarza 2 lata temu niewiele mi zabrakło - choć większe szanse były na odnalezienie krzyża niż cmentarza
Po niepowodzeniu z kamieniem cieszę się, że te 2 punkty udaje mi się zlokalizować - wstyd było by jakby się nie udało
Ruszam dalej w kierunku Smerecznego tradycyjnie - nie żółtym szlakiem tylko równoległą do niego drogą gruntową. Wychodzę na przełęczy i kieruję się na punkt widokowy, gdzieś w jego rejonie jest największe jakie dotąd widziałem oznakowanie szlaku - pewnie większe niż A4
Znów rezygnuję z żółtego szlaku i przechodząc koło ropnych kopanek (w których śladu ropy już nie ma) dochodzę do gruntówki prowadzącej koło jedynej kapliczki w Smerecznem i ruin kasarni. Przy kapliczce postój wykorzystując to że trawa jest wykoszona a koniec trasy bliski. W końcu jednak ruszam w kierunku kasarni, udaje mi się poza ruinami kaponiery odnaleźć w trawie zarysy fundamentów głównego budynku. Droga w końcu sprowadza mnie do żółtego szlaku i dochodząc nim do kapliczki postawionej w hołdzie mieszkańcom postanawiam przedłużyć przy niej swój pobyt w trasie najwięcej jak się da. Za chwilę dochodzi do mnie para studentów (chyba) ciągnących do Ropianki. Polecam im skręcenie w drogę koło kapliczki, jednak oni chcą trafić na odejście z żółtego do chatki a nie za bardzo wiedzą gdzie ono jest. Ja też nie wiem, bo na nowej mapie BN z 2011 wyparowało (w 2008 było specjalnie oznaczone jako Szlak Krzysionia). W sumie to też jakoś nie widziałem w nich zainteresowania szukaniem śladów przeszłości...
Dalej poszło już szybko - suchą nogą udało się przejść przez potoczek (bobry nie narozrabiały) i czekając na transport w Tylawie widzę jeszcze 3 wędrowców którzy pociągnęli szlakiem w kierunku Smerecznego - pewnie też do chatki, ale sądząc po tempie i jako że była już 17.30 to dotarli do niej pewnie już po zmroku:-)
Zdjęcia - ze względu na Ciechanię trochę więcej niż zwykle