Sercu bliski Beskid Niski

Forum portalu www.beskid-niski.pl
Dzisiaj jest 28-03-2024 11:28

Strefa czasowa UTC+01:00





Nowy temat  Odpowiedz w temacie  [ Posty: 3 ] 
Autor Wiadomość
Post: 03-08-2010 19:26 
Offline

Rejestracja: 25-04-2009 07:26
Posty: 1249
Lipiec się kończył a „plan” nadal nie był wyrobiony, nawet rzutem na taśmę w sobotę 31.07. nie udało się – pogoda nie dopisała, a raczej jej prognozy. Na następny dzień były lepsze prognozy więc rano wsiadam w autobus do Moszczańca, gdzie ląduję o 7.30. Cały wypad był zaplanowany pod kątem odwiedzin cmentarzy i cerkiewisk łemkowskich z głównym celem znalezienia cmentarza w Zawoji, więc ruszam w pierwsze miejsce gdzie na mapie Compass-u mam oznaczone położenie cmentarza w Moszczańcu. Niestety droga się kończy za zabudowaniami i nic nie wskazuje na to by gdzieś tu był cmentarz. Pytam napotkaną kobietę i dopiero wtedy udaję się we właściwym kierunku – okazuje się że jest błędnie zaznaczony na mapie. Cmentarz w całkowitej ruinie nie ma na nim ani jednego całego nagrobka, trawa wysoka – tak mi się wtedy jeszcze wydawało :-). Swoją drogą cmentarz jest a gdzie była cerkiew w Moszczańcu?
Idę dalej za zielonym szlakiem w kierunku Surowicy, robię zdjęcie pierwszego z brodów dzisiaj, ale później szybko ta zabawa mi się znudziła – za wiele ich było :-). Wypał nie działa, pusto, tylko po śladach widzę że dwoje turystów szło przede mną. Kiedyś próbowałem odnaleźć cerkiewisko w Surowicy, ale mokre i wysokie trawy szybko mnie zniechęciły, dziś miało być inaczej. Szlak ma trochę inny przebieg niż na mapie, wcześniej przed mostem skręca w prawo by poprowadzić wzdłuż potoku Moszczaniec koło cerkiewiska. Widzę już krzyż na miejscu cerkwi, mam do niego nie dalej niż 80m ale postanawiam wpierw poszukać cmentarza i później zaglądnąć na cerkiewisko z innej strony. Szybka przeprawa przez Moszczaniec i idę na miejsce wskazane przez mapę. Między drzewami na zboczu prześwituje coś co wygląda jak nagrobek, więc wspinam się na skróty przez chaszcze i z rozczarowaniem widzę, że to tylko wysoki pień – cmentarz jest dalej na południe niż miejsce oznaczone na mapie. Porośnięty mocno ale krzyże wystają ponad trawę, w stanie o wiele lepszym niż w Moszczańcu. Wracając znajduję drogę więc niepotrzebnie szarpałem się z chaszczami, znów na drugą stronę potoku i szukam ścieżki na cerkiewisko. Po paru próbach ścieżkami wydeptanymi przez krowy i nieomal wpadnięciu do studni muszę zrezygnować – wiosna jest zdaje się o wiele lepszą porą do takich poszukiwań. Ruszam na Polany Surowicze, po drodze próbując bez powodzenia znaleźć pewną piwniczkę łemkowską. Po chwili odpoczynku przy cerkiewisku w Polanach z mocnym postanowieniem znalezienia próbuję przedrzeć się do cmentarza, znajduję jeszcze 2 nagrobki przy cerkwi a dalej jak już pokrzywy były wyższe ode mnie decyduję się na odwrót – maczeta by się przydała a nie taki kozik jak miałem :-). Jeszcze próba dojścia od góry bacznie obserwowany przez buhaja ale też bez powodzenia – też poczeka do wiosny. Chwilę kręcę się koło Chałupy Elektryków, pogadałem z „aktualnymi tubylcami” i idę w kierunku Polańskiej już zdecydowany że na szczyt nie wejdę – pogoda nie zapewnia widoków takich jak podczas ostatniej mojej tu wizyty więc szkoda mi czasu. Wracam w kierunku Wisłoka na starą drogę surowiczną, znów przechodzę potoczek i wędruję w kierunku Wernejówki. Następny dłuższy postój przy okazji moczenia się na pierwszym brodzie w Wisłoku. Przechodzę koło „domu złego” – ktoś gospodarzy, w Polanach mówili że miał się tym zająć brat właściciela. Podziwiam skałki przełomu Wisłoka i staram się za bardzo nie pokiereszować nóg przy przechodzeniu przez dłuuugaśny bród w kierunku Puław. Zbliżając się do Zawoji szukam zejścia do rzeki – na pierwszym, które oznaczone jest na mapie jakby droga przechodziła przez Wisłok i prowadziła dalej w kierunku dawnej wsi zastaję migdalącą się parę, której najwyraźniej przeszkadzam :-) Nie przejmując się tym złorzeczę na dokładność mapy – to, co kiedyś może i było drogą w górę dziś jest zarośniętym jarem. Patrząc w dół rzeki widzę że nieopodal łąka dochodzi prawie do rzeki. Wbijam się do Wisłoka nieco powyżej wodowskazu i znów widzę speszone miny – tym razem tatuś przyjechał nad rzekę kombiakiem – rodzinka chłodzi się w rzeczce a on sam zajmuje się pogłębianiem koryta rzeki i pakowaniem urobku do auta. Trochę się speszył ale mi się gadać nie chciało więc po przejściu rzeki ruszam wg GPS-u na Zawoję. Szukam miejsca dogodnego do wejścia na stok, po chwili wędrówki znajduję wytratowane chaszcze – ściągali tędy drewno z góry. Wspinam się tak utworzoną ścieżką dochodząc do starej drogi, która teraz jest nie do użycia – przypomina zarośnięte koryto potoku okresowego. Pnę się dalej w górę mijając krzaki agrestu i zygzakując trochę – jeśli położenie sczytane z mapy jest błędne to trzeba już szukać, a wcześniej szukając informacji o Zawoji często natykałem się na informacje typu „jest gdzieś lecz nie wiadomo gdzie…” W końcu dochodzę do drogi biegnącej z północy równolegle do Wisłoka – idę w jedną stronę – nic, w drugą to samo. Już myślę że dołączę do grona tych co nie znaleźli, jednak patrząc przez krzaczory w górę widzę w przebłyskującym słońcu sylwetkę krzyża – jest!!! Teraz to już tylko przejść przez drut kolczasty, ścianę tarniny i już jestem na cmentarzu. Po zwiedzeniu szybki odwrót nad rzekę, tym razem bagażnik w samochodzie nie prezentował już zawartości .Zauważam zdziwione miny na mój widok – podrapany i pokrwawiony i jeszcze więcej ociekający potem ale pytań na szczęście nie ma. Dalej trasa przez Tarnawkę wiedzie mnie miejscami zniszczoną drogą do Wisłocka. Kiedyś jeszcze w podstawówce wybrałem się z kumplem na ryby do Rudawki i uciekł nam ostatni autobus, co nas zmusiło do przejścia czerwonym szlakiem do Rymanowa. Śniegu jeszcze w lesie było pod dostatkiem więc w domu dostałem burę i za późną godzinę powrotu i za kompletnie przemoczone buty :-)
W Wisłoczku oglądam cerkiewiskoi przy okazji proszę jakichś malców o wodę bo picie już mi „wyszło” a jeszcze z 15km przede mną. Dalej w górę Wisłocka, koło stajni spółdzielni skręcam na drogę do Królika. Spod szczytu oglądam panoramę na Kiczerę nad Puławami i Harklową. Przechodząc przez las nie mam pojęcia, że mijam niedaleko kapliczkę „kurierską” – dzień później dowiaduję się o tym biorąc się wieczorem za czytanie Magur – wychodzą moje zaległości :-). Później już zejście do Królika, Bałucianka, gdzie chwilę zatrzymuję się przy cerkwi – nie wygląda by coś remont od wiosny ruszył. Od przechodzącej kobiety dowiaduję się że ma ruszyć i to już w ten poniedziałek ale ekipa ma być inna – zobaczymy. Ostatnie podejście pod górę na Przymiarki, rzut oka na Cergową w zachodzącym słońcu i przejście przez „Ruskie pola” jak to dawniej nazywaliśmy – od położonej niedaleko a nieistniejącej już teraz wsi Wólka.
Zdjęcia tu: http://picasaweb.google.pl/Dlugi0/MoszczaniecIwonicz#
Nie miałem siły wstawiać w wątku - chyba rację mieli Ci co się sprzeciwiali.


Na górę
Post: 05-08-2010 06:53 
Offline

Rejestracja: 06-08-2007 11:59
Posty: 423
Cytuj:
błędnie zaznaczony na mapie
Czyli mapa sobie a rzeczywistość sobie.


Na górę
Post: 05-08-2010 19:48 
Offline

Rejestracja: 22-05-2007 18:48
Posty: 245
Lokalizacja: KRK
Piękna wyprawa :-)
A pogoda się faktycznie wszędzie, wszystkim " po równo" poprawiała.
C.

_________________
Carolla


Na górę
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Nowy temat  Odpowiedz w temacie  [ Posty: 3 ] 

Strefa czasowa UTC+01:00


Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 34 gości


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Przejdź do:  
cron
Technologię dostarcza phpBB® Forum Software © phpBB Limited
Polski pakiet językowy dostarcza Zespół Olympus.pl